Wiadomości KAI

Zadanie pojednania wciąż przed nami

Spread the love

Zadanie pojednania wciąż przed nami

Krzysztof Tomasik rozmawia z kard. Georgiem M. Sterzinskym, metropolitą Berlina

Obchodzimy 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej. Jakie znaczenie ma 1 września 1939 r. dla Niemców i Kościoła w Niemczech?

– Bardzo dobrze, że możemy 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej obchodzić z innymi emocjami niż 50 lat temu. Wiemy, że od lat dzień ten jest obchodzony w duchu gotowości do pojednania. Może nie wszyscy są do tego przekonani. Dążą do tego nie tylko Niemcy i Polacy, ale większość narodów, które przeżyły straszliwe wydarzenia wojny. Współcześni Polacy i Niemcy wiedzą, że okrutną wojnę rozpętały Niemcy i prowadziły ją oddziały Wehrmachtu i inne formacje Hitlera. Należy też pamiętać, że początek II wojny światowej nie spotkał się w Niemczech z takim hurraoptymizmem, jak to miało miejsce w chwili wybuchu I wojny. Wielu obawiało się tego, że zaczyna się dziać coś, co wymyka się spod kontroli i dzieje się coś niesprawiedliwego. W dużym stopniu nie wiedziano, dlaczego zwołuje się powszechną mobilizację, dlaczego ostrzeliwuje się Westerplatte. Wielu Niemców miało wątpliwości. Teraz mamy świadomość, że wszystkie te wydarzenia były początkiem okropnej wojny i słusznie się żąda, abyśmy wzięli za nią pełną odpowiedzialność.

Czy Niemcy i niemieccy chrześcijanie zrobili już wszystko, aby oczyścić pamięć straszliwych czasów II wojny światowej? Czy może mają jeszcze jakieś zadanie do wypełnienia?

– Stojące przed nami zadania nie będą wypełnione tak długo, dopóki nie będzie pełnego pojednania i nie będziemy bez uprzedzeń wychodzić naprzeciw innych oraz pracować na rzecz zjednoczonej Europy. Zadanie to nie zostanie wypełnione, dopóki w Niemczech nie będzie się rozumiało Polaków wypędzonych z ich przedwojennych terytoriów wschodnich i przyczyn wypędzenia Niemców z terenów, które teraz należą do Polski. Powoduje to wiele niepotrzebnych nieporozumień i sporów. Podobnie jak inicjatywy niektórych ludzi, a jest ich na szczęście niewielu, aby instytucjonalnie i na drodze prawnej domagać się odszkodowań za tamte tereny. Są zatem cele, które nie zostały jeszcze osiągnięte, abyśmy się mogli cieszyć pełnym pojednaniem. Należy pamiętać, że obecna generacja nie ponosi winy za tamte wydarzenia, ale ponosi za nie odpowiedzialność. Winy się nie dziedziczy, natomiast odpowiedzialność za nie pozostawia się w spadku.

Chrześcijanie w Polsce i Niemczech na ogół są zadowoleni z tego, jak wiele dokonaliśmy dla pojednania naszych narodów. Jednak co raz pojawiają się spory, które na przykład od kilku lat dotyczą kwestii wypędzeń. Ksiądz Kardynał, który wraz z rodziną musiał opuścić rodzinne strony na Warmii dobrze rozumie całą sytuację. Dlaczego tak trudno nam się w tej kwestii porozumieć?

– Zgadza się. Należę do rodziny, która musiała opuścić swe rodzinne strony. W tym kontekście zawsze przywołuję słowa mojej babki i matki, które mówiły, że miłość do wrogów jest najcięższym do spełnienia obowiązkiem chrześcijanina. Słowa te wypowiedziały w 1946 r. Ważne jest także to, jak mocno tkwi w nas pamięć o przeszłości, ile nosimy złości i gniewu wobec tych, którzy wyrządzili nam zło. Kieruje nami żądza zemsty. Jeśli nie będziemy umieć przebaczyć, nawet całemu polskiemu narodowi, to nie możemy iść do spowiedzi, nie otrzymamy rozgrzeszenia, w konsekwencji nie możemy przyjmować sakramentu Eucharystii i w końcu sam Bóg nam nie wybaczy. Ile lat potrzebowali nasi biskupi? Aż 20, aby wypowiedzieć słowa: „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Zrobili to biskupi polscy na zakończenie Soboru Watykańskiego II. Biskupi niemieccy po wahaniach odpowiedzieli na te słowa. I tak później na tym tle dochodziło do sporów. Ponadto Polacy tak samo byli wypędzeni, np. z dawnej Galicji, doznali takich samych strat jak Niemcy, tak samo pragnęli pozostać w swych rodzinnych stronach i później musieli się osiedlać w Prusach Wschodnich i na innych terenach należących wcześniej do Niemiec. Jeszcze w 1989 r. po wymianie znaku pokoju między premierem Tadeuszem Mazowieckim i kanclerzem Helmutem Kohlem w Krzyżowej w 1989 r. niektórzy mówili o zdradzie. Część niemieckich chrześcijan kieruje się emocjami i poszukuje dla nich prawnych podstaw. Dlatego powtarzam, że zadanie pojednania mamy jeszcze nie wypełnione.

Dochodzi też do politycznej instrumentalizacji cierpień naszych narodów.

– Zgadza się. Dla emocji szuka się prawnych argumentów i później wykorzystuje w politycznej grze. Dla nas najważniejsza jest coraz głębsza integracja z resztą Europy i to jest wspólnym zadaniem Niemców i Polaków.

Kiedy spotykają się Niemcy i Polacy zazwyczaj rozmawiają o trudnej przeszłości.

– Możemy mieć nadzieję, że przyszłym generacjom będzie o wiele łatwiej rozmawiać. Będzie im łatwiej patrząc w przyszłość pokonać to, co było złe w przeszłości. Z drugiej strony, jeśli nie znamy przeszłości, uważamy ją za nieważną, to w końcu możemy popełniać te same błędy. Dobrze jest, gdy znamy całą prawdę historyczną. Powinniśmy też wiedzieć, że sam czas nie leczy krzywd, choć pomaga leczyć rany, ale też możemy przyszłym pokoleniom przekazać złe emocje. Prawda jest ściśle związana z przebaczeniem, które tworzy zawsze głęboką wewnętrzną więź wspólnoty, o wiele większą niż zapomnienie. Doświadczamy tego w wymiarze przyjacielskim i rodzinnym. Przebaczenie dokonane z serca pogłębia bardziej naszą miłość do drugiej osoby niż powiedzenie, że o wszystkim zapomnieliśmy. Wyznanie winy i lojalność niesie autentyczne pojednanie i wiąże silniej, daje więcej siły do wspólnego działania niż zwyczajne zapomnienie.

W listopadzie Niemcy będą obchodzić 20. rocznicę upadku muru berlińskiego. Wiemy, jak wiele zrobił Jan Paweł II dla uwolnienia krajów Europy Środkowo-Wschodniej spod komunistycznego reżimu. Jak w tym kontekście patrzą Niemcy obecnie na historyczną rolę papieża z Polski?

– Wezwanie Jana Pawła II zaraz po wyborze na papieża w 1978 r.: „Nie lękajcie się!” nie było na początku rozumiane w sensie politycznym. Powtórzył to w Polsce w 1979 r. i wtedy te słowa nabrały również politycznego znaczenia: nie bójcie się wkroczyć na drogę wolności. Papież dodał Polakom odwagi. Po tej wizycie narodziła się „Solidarność”, w 1989 r. doszło do obrad Okrągłego Stołu i wolnych, choć nie do końca, wyborów. Mieliśmy w pamięci, to co działo się w 1953 r. w NRD, w 1956 r. na Węgrzech, w 1968 r. w Czechosłowacji, kilkakrotnie w Polsce, kiedy dążenie do wolności było krwawo tłumione przez komunistyczny reżim. W końcu to, co stało się w Polsce i innych krajach przyczyniło się do upadku muru berlińskiego. Jan Paweł II wiele zrobił dla nas. Robił to nie z pobudek politycznych, ale wspierał wszelkie działania, aby przezwyciężyć totalitaryzm. I ta jego rola zdobyła powszechne uznanie.

Pamiętam, jak Jan Paweł II przybył do Berlina w 1996 r. Leciałem z nim w helikopterze i przelatywaliśmy nad Bramą Brandenburską. Wtedy papież z dużą dozą emocji powiedział: „Teraz wiem, że skończyła się II wojna światowa”. Na początku nie pojąłem jego słów. Ale później zrozumiałem, że spojrzał na naszą historię, na Berlin, który był stolicą dwóch dyktatur, które upadły, a po ponad 40 latach Niemcy zjednoczyły się i dopiero wtedy skończyła się wojna. Później papież przeszedł przez Bramę Brandenburską.

Jest także czymś historycznie symbolicznym, że następcą papieża Polaka został papież z Niemiec.

– Kardynałowie podczas konklawe mieli świadomość, jak wiele zrobił Jan Paweł II dla Kościoła i świata. Dlatego nie myślano, że po tak długim pontyfikacie papieża Polaka następcą musi być Włoch. Kard. Joseph Ratzinger był najbliższym i najbardziej znanym współpracownikiem Jana Pawła II i nie miano większych wątpliwości, że to on najlepiej będzie kontynuował jego dzieło.

Co powinniśmy jako chrześcijanie zrobić dla Europy?

– Wszystko, aby w Europie Bóg nie został zapomniany, abyśmy nie myśleli, że wystarczy nam to, że osiągnęliśmy wolność, a najważniejsze jest przyjęcie traktatu lizbońskiego, gospodarka, coś tam zrobimy z kulturą i nic już więcej nie potrzebujemy. Potrzebujemy kultury wspartej na Bogu, któremu zawdzięczamy wszystko. On jest naszym szczęściem, potrzebujemy go jako celu naszego życia.

Rozmawiał Krzysztof Tomasik

Tekst pochodzi z Wiadomości KAI nr.35-36

Zaprenumeruj ekai-tygodnik!

Dodaj komentarz

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code