Simone Weil

Wybór greckich tekstów przeznaczony dla Joe Bousoueta

Spread the love

WYBÓR GRECKICH TEKSTOW PRZEZNACZONY DLA JOË BOUSQUETA

1942

Simone Weil

Gdy Simone Weil wyruszała pod koniec marca 1942 roku w podróż, która z Carcassonne, gdzie odwiedziła Joë Bousqueta, zaprowadziła ja do opactwa En-Calcat w pobliżu Dourgne w departamencie Tarn na uroczyste nabożeństwa Wielkiego Tygodnia (uczestniczyła w nich już cztery lata wcześniej w Solesmes w 1938 roku), wiedziała, że zbliża się wyjazd z Francji. Wszystkie jej poczynania nabierały od tej chwili jak gdyby odświętności testamentu. Pragnąc pozostawić swoim najdroższym przyjaciołom to, co uważała za zgromadzone przez tak zwane pogańskie cywilizacje skarby mądrości, tworzyła antologie „natchnionych” dzieł, do których dołączała krótkie komentarze. Wszystkie zebrane przez nią teksty – przeznaczone dla Joë Bousqueta – należą do greckiej literatury. Dla ojca Perrin zebrała natomiast w tym samym czasie ogromny plik tekstów rozmaitego pochodzenia (wielkie teksty „kanoniczne” z Grecji, fragmenty presokratyków i zbiór tekstów „orfickich”, buddyjskich według Suzukiego, egipskich, fragmenty Daodejingu, Bhagawadgity i Upaniszad…).

W 1937 roku Simone Weil przesłała Jeanowi Posternakowi pierwsze tłumaczenie dialogu między Elektrą i Orestesem (zob. wyżej, s. xxx). „Barwa” przedstawionego tutaj tłumaczenia jest zupełnie inna, ponieważ w tym czasie autorka zbliżyła się do chrześcijaństwa. Rzeczowo oceniając, jej interpretacja jest mało przekonująca. Jej sposób odczytywania Sofoklesa mówił jednocześnie o sile jej osobistych rozważań i o pogardzie dla zasad interpretacyjnej ostrożności. Nie ma wątpliwości, że wydobywając sens tych słynnych wierszy, dokonywała nadużyć.

Wysoka jakość jej tłumaczeń (tłumaczyła dosłownie, wers odpowiadał wersowi, a wiec nie dopuszczała żadnych ułatwień) jest niezaprzeczalna. Teksty „są traktowane zadziwiająco przejrzyście, bez ozdobników, bez spłaszczeń, bez niezręcznych chropowatości – bez tych trzech niebezpieczeństw, które tak znakomicie potrafią zniszczyć gęstość tekstu” (Jean Debidour, Bulletin des lettres, 15 czerwca 1953).

ILIADA, PIEŚŃ XXIV, 602 – 613 1

Nawet Niobe o pięknych warkoczach posiłkiem wzmacniała
serce, ta matka nieszczęsna, co dwanaścioro straciła
dzieci od razu: sześć córek i sześciu synów kwitnących.
Zabił ich wszystkich Apollon ze swego łuku srebrnego,
córki – Artemis, co strzałom jest rada, gdyż gniewni na Niobe
byli, że śmiała porównać się z pięknowłosą Latoną,
mówiąc: „Ta dwoje zrodziła, a ja potomstwa mam wiele”.
Chociaż więc było ich dwoje, zgładzili wszystkie jej dzieci.
Dziewięć dni martwe leżały we krwi i nie było nikogo,
kto by pogrzebał je – ludzi Kronida zamienił w kamienie.
Dnia dziesiątego Bogowie Niebiańscy je pogrzebali.
Lecz przyjmowała posiłek Niobe, choć łzami zalana.M

Według pewnej wersji mitu Niobe to córka pierwszego człowieka, a więc ta historia byłaby odmianą grzechu pierworodnego. Nigdy nie wyrażono z taką goryczą niedoli człowieka, czyniącej go nawet niezdolnym do odczuwania własnej niedoli.

AJSCHYLOS, AGAMEMNON [w. 335 – 340]

Podobnie zwyciężonych i zwycięzców głosy
różny dźwięk mają, z różnej narodzone doli.
Jedni do ciał poległych przypadli – małżonków,
braci… Ojców sędziwych opłakują syny…
A już ten płacz żałobny nie jest wolnych ludzi
lamentem, już im karki twarde jarzmo gniecie!

SOFOKLES, CHÓR Z ANTYGONY [w. 781 – 800] 2

Miłości, któż się wyrwie z twych obierzy!
Miłości, która runiesz na ofiary,
W gładkich dziew licach gdy rozniecisz czary.
Kroczysz po morzu i wśród chat pasterzy,
Ni bóg nie ujdzie przed twoim nawałem,
Ani śmiertelny. Kim władasz, wre szałem.

Za twym podmuchem – do winy
Zboczy i prawy wraz człowiek;
Spory ty szerzysz wśród jednej rodziny.
Urok wystrzela zwycięsko spod powiek
Dziewicy, sięgnie i praw majestatu
Moc Afrodyty, co przewodzi światu.

AJSCHYLOS, PIERWSZE SŁOWA WYPOWIEDZIANE PRZEZ PROMETEUSZA, GDY ROZKRZYŻOWANEGO PRZYKUTO GO DO SKAŁY 3
[w. 88 – 108]

O, jasne, boskie niebo! Szybkoskrzydłe wiatry!
Rzek zdroje! Śmiechy morskich fal nieprzeliczone!
O, wszechmacierzy ziemio! I ciebie przyzywam,
słońca kręgu promienny, który wszystko widzisz!
Patrzcie, jakie katusze – bóg – cierpię od bogów!

Takie oto –widzicie? – męczarnie i srom,
taką straszną udrękę tysiące tu lat
znosić będę! To on,
nowy król nieśmiertelnych na taki mię los,
takie więzy skazuje haniebne! Mój ból,
mą niedolę dzisiejszą i tę, co ma przyjść,
opłakuję nieszczęsny… O, biada! Gdzież kres,
jakiż męce mej koniec zaświta?

Lecz co mówię? Toż przecie wszystko, co się stanie,
wiem naprzód, i takiego nie będzie cierpienia,
które by niespodzianie przyszło… Los znaczony
nieść trzeba ze spokojem, jako że niezłomna,
niezwalczone jest twardej konieczności siła.
Na nic nie zda się głosić niedolę – a jednak
i milczeć trudno… Szczodrzem udarował ludzi –
i za to mus ten twardy spętał mnie i zdławił…

[w. 112 – 113]

Za takie to przewiny cierpię ninie karę,
do skał w podniebnej pustce przygwożdżon żelazem.

[…]
[w. 120 – 128]

O, patrzcie! Oto bóg nieszczęsny, w pętach bóg!
Wróg Zeusowy i wszystkim niebianom, co dwór
nawiedzają Kronidy i moc jego czczą,
nienawistny – bo nazbyt człowieczy ów ród
umiłował, bo ulgę w niedoli mu niósł!
Znowu szmery, szelesty… Już blisko są, tuż.
Czy to ptaki? Skąd płynie skrzydlaty ten szum?
Śród poświstów powietrze faluje i drży…
Wszystko trwoży mię, wszystko przeraża…

[…]
[w. 144 – 147]

O spójrzcie, jak pęt
nieskruszonych niewola przykuła mię tu,
do tej turni wysokiej, śród urwisk, bym straż
bezradosną tu pełnił, okrutną!

[…]
[w. 159 – 165]

Czemuż raczej w podziemny nie strącił mnie mrok,
jeszcze głębiej, niż kędy Hadowy się dom
rozpościera, umarłych dziedzina – na dno,
do Tartaru, i tam mnie nie spętał, by nikt,
czy to bóg, czy kto inszy, widokiem się mym
nie radował? Dziś cierpię, mym wrogom na śmiech,
między niebem zawieszon a ziemią…

[…]
[ostatnie wersy]

Już nie słowa, już czyn! Już kołysze się, drży
cała ziemia w posadach! Grzmi niebo i grzmot
odpowiada z otchłani, migocą śród chmur
rozjarzone zygzaki błyskawic, a wichr
słupy kurzu porywa i rzuca je w tan!
Pędzą w skok huragany skłócone co sił,
ze wszech stron się, zajadłe, zbiegają na bój!
Zakłębiło się, w jeden zmieszało się mąt
niebo z morzem… Widomie Zeusowa się moc
wali nam mnie brzemieniem straszliwym bez miar,
aby zmiażdżyć mię, zgnieść!
O czcigodna, o matko ty moja! I wy,
głębie niebios, światłością żywiące ten świat,
na mą krzywdę wejrzyjcie okrutną!

Matka Prometeusza to Temida, Sprawiedliwość. (Nazywana Astreą lub Panną występuje jako znak Zodiaku). Jest identyczna z Gają, Ziemią. Gaja, Demeter, Izyda, to bóstwo o wielu imionach, które symbolizuje ziemia i które Platon w Timajosie nazywa materią pierwszą, tworzywem, łonem, karmicielką, matką, jest wyraźnie spokrewnione z Najświętszą Marią Panną, a skądinąd także Czarne Dziewice z Chartres itp. wpisują się w ten ciąg. <sup4

AJSCHYLOS, CHÓR Z AGAMEMNONA [w. 158 – 184]

Zeusie, słysz!
Jeśli ten imienia dźwięk
upodobał sobie bóg,
tak go zwę – kimkolwiek jest…
W krąg daremnie szuka myśl:
z czymże go porównać mam,
okrom jednego li Zeusa – by z duszy swej ufnie
zrzucić ciężkie brzemię dum?

Minął, sczezł
ów, co ongi wielki był,
w nieprzepartą zbrojny moc;
wieść, że był, przepadła z nim…
Chwycił drugi świata rząd –
runął, gdy go trzeci zmógł…
Zeusa zwycięstwo kto sercem wysławia radosnym,
ten mądrości posiadł skarb.

Zeus to bowiem człeka wwiódł
na rozumu drogę: „Cierp
i cierpieniem ucz się” – rzekł.
Milczy noc – –
nie śpisz: czuwa pamięć win,
kroplą drży serca rdzeń…
Sobie wbrew
sprawiedliwym stać się masz.
Łaską darzy bóg – a przecie
silna dłoń
święty dzierży świata ster.

Ten fragment nawet przez swoje zabarwienie zdradza w oczywisty sposób pierwotną inspirację, to znaczy Misteria. Bez wątpienia dwa usunięte bóstwa nie mają, jak stwierdza objaśnienie pewnego nieszczęsnego profesora Sorbony, hezjodowego albo orfickiego rodowodu, lecz są fałszywymi bogami sprzed objawienia, które przynieśli prawdopodobnie Hellenom Pelazgowie, Fenicjanie i Egipcjanie. Te wiersze zawierają wystarczającą i niezawodną metodę doskonalenia się, to znaczy zwracania zawsze myśli z miłością ku prawdziwemu Bogu, który nie ma imienia. Bolesna „pamięć win” to echo Platona, przypomnienie tego, co dusza zobaczyła, gdy była po drugiej stronie niebios. 5. Owa bolesna pamięć, która przesącza się do snu, to „noc ciemna” świętego Jana od Krzyża.

Jeżeli zestawimy te wiersze z Prometeuszem, to podobieństwo historii Prometeusza i historii Chrystusa stanie się oślepiająco jasne. Prometeusz jest wychowawcą ludzi, który ich wszystkiego nauczył. Tutaj mówi się, że to Zeus. Chodzi o to samo. Obydwaj stanowią jedno. Dręcząc Prometeusza, Zeus otworzył ludziom drogę mądrości. A zatem nakaz „Cierp i cierpieniem ucz się” można porównać z myślą świętego Jana od Krzyża, że tylko uczestnictwo przez cierpienie w krzyżu Chrystusa pozwala przeniknąć do głębi nadprzyrodzonej mądrości.

Z drugiej strony jeżeli porównamy pierwsze wypowiedziane przez Prometeusza słowa z zakończeniem księgi Hioba, to w obydwóch tekstach zobaczymy takie same tajemnicze związki między ogromnym fizycznym bólem, któremu towarzyszy ogromne utrapienie duszy, a pełnym objawieniem piękna świata.

SOFOKLES, ROZPOZNANIE ORESTESA PRZEZ ELEKTRĘ 6
(samo zabarwienie tekstu wskazuje na konwencję mistycznej przemiany 7)
– Czyż więc on żyje?
– Jeśli ja przy życiu.
– Czyżbyś ty był nim?
– Spojrzyj na ten pierścień
Ojca i osądź, czy prawdę powiadam.
– O dniu najmilszy!
– Najmilszy, przywtórzę.
– Czyż głos twój słyszę?
– Nie badaj już innych.
– Mam cię w ramionach?
– I oby na zawsze!

Poprzednia scena, 8 gdy Elektra sądząc, że Orestes umarł, płacze nad zawierającą według niej jego prochy urną, przedstawia Orestesa jako jednego ze zmarłych i zmartwychwstałych bogów, odkupicieli, z którym najważniejszy w Grecji był Dionizos, identyczny z Ozyrysem, w pełnym tego słowa znaczeniu inspirator całej greckiej tragedii. 9

ORFICKA POEZJA NAGROBNA. 10 RADY DLA DUSZY

W pobliżu domostwa Hadesa, na lewo odnajdziesz źródło.
A obok niego cyprys wyrasta zupełnie biały.
Do tego źródła nie wchodź, nie przysuwaj się nawet.
Odnajdziesz na pewno inne. Oto z jeziora Pamięci
chłodna wypływa woda. Z przodu stoją strażnicy.
Powiedz: „Ja jestem dzieckiem Ziemi i Niebios gwiaździstych.
Lecz mój początek niebiański. To przecież sami wiecie.
Pragnienie pali, zabija. Hejże, podajcie mi szybko
chłodnej wody, płynącej z głębi jeziora Pamięci”.
Wówczas pozwolą ci wypić z tego boskiego źródła.
A potem będziesz królował jak wszyscy bohaterowie.

Ta Pamięć jest taka sama jak zasada platońskiego przypomnienia i Ajschylosowej bolesnej „pamięci win”. To wiedza o nadprzyrodzonych sprawach. Biały cyprys ma być może związki z Drzewem Poznania Dobrego i Złego, które według „Poszukiwania świętego Graala” było całkowicie białe.

Przypisy:

1 Te wersy są cytowane w tekście „Iliada, czyli poemat siły” (Les Cahiers du Sud, grudzień 1940 i styczeń 1941). Zob. wyżej, s. xxx.
2 Ten tekst jest drogi Simone Weil, jeżeli ocenimy to na podstawie częstotliwości, z jaką go przepisuje i tłumaczy, w każdym razie w swoich trzech pierwszych Zeszytach, cz. I, s. 123, 261 – 262, 368, 369, w : Œuvres complètes, t. VI, Gallimard, 1994.
W polskim wydaniu Dzieł Simone Weil wykorzystano istniejące już przekłady dramatów Ajschylosa i Sofoklesa. Por. Ajschylos, Agamemnon, przeł. S. Srebrny, w: Ajschylos, Sofokles, Eurypides, Antologia tragedii greckiej, Kraków 1989, s. 91, dalej s. 84 – 85; Sofokles, Antygona, przeł. K. Morawski, w: Ajschylos, Sofokles, Eurypides, Antologia tragedii greckiej, Kraków 1989, s. 333 – 334 – przyp. M. F.
3 Ten fragment jest również często powtarzany w Zeszytach, cz. I, s. 263, 370, 372, w : Œuvres complètes, t. VI, Gallimard, 1994. Por. Ajschylos, Prometeusz w okowach, przeł. S. Srebrny, w: Ajschylos, Sofokles, Eurypides, Antologia tragedii greckiej, Kraków 1989, s. 35 – 38, 72 –73.
4 W Zeszytach Simone Weil podkreśla wielokrotnie identyczność Temidy, Sprawiedliwości i Gai (Ge), Ziemi. Pomysł zbliżenia za pośrednictwem Ziemi platońskiej materii i występującej w różnych śródziemnomorskich mitologiach postaci „Wielkiej Matki” pojawia się w Zeszycie VI (zob. niżej, s. xxx).
5 Aluzja do platońskiego mitu z Fajdrosa, w którym dusza przedstawiona w postaci zaprzęgu, składającego się z konia posłusznego, konia narowistego i ich woźnicy (246 a), podąża w orszaku bogów do szczytu niebieskiego sklepienia; jeżeli narowisty koń nie przeszkadza, woźnica zagląda za niebieskie sklepienie (248 a) i kontempluje „wiedzę rzeczywiście istniejącą, o tym, co jest istotnym bytem” – echem tej kontemplacji jest nauka o Formach (249 c).
6 Latem 1937 roku Simone Weil dołączyła przekład w. 1218 – 1229, a jednocześnie inne przekłady z greki, do listu do J. Posternaka (zob. wyżej, s. xxx). Por. Sofokles, Elektra, w. 1221 – 1226, w: Tragedie, przeł. K. Morawski, Warszawa 1969, s. 352 – 353.
7 „Gdy przepisywałam [dialog między Elektrą i Orestesem], każde słowo odbijało się w samym środku mojego jestestwa echem tak głębokim i tak skrytym, że interpretacja, która porównuje Elektrę do ludzkiej duszy, a Orestesa do Chrystusa, jest dla mnie prawie tak niewątpliwa, jak gdybym sama napisała te wiersze” (Attente de Dieu, „Sa vocation intellectuelle”, s. 64, Fayard, 1966).
8 Elektra, w. 1216 – 1220.
9 Obchody świąt Dionizosa uważa się tradycyjnie za początki tragedii w Grecji.
10 Ten wiersz ogłosił drukiem H. Diels w dziale „Orfeusz” książki Fragmente der Vorsokratiker, Berlin, 1922.

Simone Weil

tłum. Małgorzata Frankiewicz

Inne teksty Simone Weil

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code