"Tygodnik Powszechny"

Miłość Ci wszystko wyjaśni

Spread the love

Miłość Ci wszystko wyjaśni

Tomasz Ponikło

Matka Teresa z Kalkuty mawiała, że credo zawiera się w dwóch słowach: miłość i miłosierdzie. Jeśli spojrzeć na kluczowe dla nadziei chrześcijanina Osiem Błogosławieństw, tylko miłosierdzie nie ma innej miary niż samo siebie.

Centrum Myśli Jana Pawła II w ramach akcji „Miłość wam wszystko wyjaśni” zadało swoim stypendystom dwa pytania: czym jest dla ciebie miłosierdzie i jak je realizować na co dzień.
„To nie tylko dawanie z siebie, ale też własny wewnętrzny rozwój” – zauważa jedna osoba.
„Trzeba sobie odpowiedzieć bardzo często na pytanie: kim jestem? albo kim chcę być?, żeby móc w sposób najpełniejszy, dla korzyści wszystkich, określić, co należy zrobić, by być miłosiernym” – dopowiada inna.

Daje przykłady: w dzielnicy zaoferować pomoc starszej osobie; jako student prawa bezpłatnie pomagać tym, których nie stać na poradę prawną.
Ale – to następny głos – „człowiek sam musi poczuć wewnętrzną potrzebę pomagania, potrzebę bycia dla drugiego”: „Coś, co mnie dotknęło kilka lat temu, to apel osoby potrzebującej miłości. Było to 7-letnie dziecko, które prosiło o jedno: niech mnie ktoś przytuli”.

Kolejna osoba przyznaje, że w pracy z ludźmi ciężko chorymi odkrywa siebie nieznaną: „Zawsze niecierpliwa, twardo stąpająca po ziemi, poznałam, że mogę bardziej uzewnętrznić moje uczucia. Stałam się bardziej cierpliwa, patrząc na chorobę innego człowieka”.

„Przestać wymijać, a zacząć spotykać drugiego człowieka, niezależnie od tego, jak byłby on w życiu pogubiony” – odpowiedział następny stypendysta.

Ludzka bieda

Te wypowiedzi przywołują na myśl filozofię dramatu ks. Tischnera, nazywaną też filozofią spotkania. Po komentarzu do encykliki „Dives in misericordia” Tischner właściwie nie podejmował tematu miłosierdzia aż do czasu swojej śmiertelnej choroby. W tym roku mija dziesięć lat, od kiedy „Tygodnik” opublikował jego eseje o miłosierdziu, zebrane później w książce „Drogi i bezdroża miłosierdzia”.

Ale najpierw zwróćmy uwagę na słowa
Tischnera w rozmowie z Adamem Michnikiem i Jackiem Żakowskim: „Z interesu nie wyprowadzisz miłości bliźniego”. Niby oczywiste. Ale czemu groźne?

„Ewolucja nowoczesnych społeczeństw poszła przede wszystkim w kierunku wytworzenia dystansu – mówi Tischner. – To jest racjonalne: »Niech mi drugi nie następuje na odcisk, to ja mu też nie nastąpię«. Ta motywacja wynika z interesu. Ale żeby od tego dystansu przejść do gestu miłosiernego, żeby zanieść drugiemu jedzenie, trzeba uruchomić zupełnie inną logikę. Logika interesu prowadzi tylko do monad bez okien, do pozoru miłości bliźniego – ale to wszystko”.

W tekstach sprzed dekady Tischner pisał o miłosierdziu jako filozof. Wskazywał na tę inną logikę. Bo miłosierdzie to pełna odpowiedź na ludzką biedę, jak pisał, i odpowiedź na przytłaczające misterium iniquitatis, jak stwierdzał Jan Paweł II. A więc nie tylko jest kluczowe we wzajemnej relacji Boga z człowiekiem, ale w stosunku człowieka do człowieka.

Odwołując się do „Dives in misericordia”, autor „Księdza na manowcach” napisał: „Być miłosiernym znaczy więc: wydobyć w człowieku dobro spod nawarstwień zła. Miłosierdzie nie jest nastrojem, lecz działaniem. Działanie to wymaga precyzyjnego widzenia człowieka, jego dobra i zła. Zakłada ono przekonanie, że dobro istotne jest w człowieku niezniszczalne”.

To nie współczucie

O. Józef Wrzesiński, Francuz o hiszpańsko-polskich korzeniach (zm. 1988 r.), po przyjęciu święceń kapłańskich postanowił zamieszkać i pracować wśród bezdomnych z obozu Noisy-le-Grand i razem z nimi założył w 1957 r. – dziś już międzynarodowy, również z polskim oddziałem – ruch ATD Czwarty Świat.

Czy zaangażowanie ludzi w ruch walczący z nędzą i wykluczeniem społecznym jest miłosierdziem? Czy po prostu współczuciem na widok osób żyjących stale, całymi rodzinami w nędzy? Współczuję, bo widok nieszczęścia mnie porusza, bo i mnie mógł spotkać podobny los. Wiadomo, że o. Wrzesiński doświadczył we francuskich slumsach okrutnego, pełnego przemocy dzieciństwa. Może więc ATD Czwarty Świat zostało zbudowane na współczuciu?

Współczucie poprzestaje na emocjach, miłosierdzie zaś domaga się rozumienia – zauważał Tischner. „Miłosierdzie – to stać się ubogim, aby mówić głosem ubogiego, nie głosem bogacza, który mówi za ubogich” – stwierdzał o. Wrzesiński.

Jego ruch ma jasny cel: chce, żeby najubożsi stali się najważniejszymi partnerami (chodzi o ich własną wolę i o odbiór przez społeczeństwo) w walce z nędzą. Dlatego stara się, żeby mogli zabierać publicznie głos, żeby współdecydowali w kwestiach, które ich bezpośrednio dotyczą. Pół wieku od założenia ATD Czwarty Świat posiada status konsultacyjny przy UNICEF, UNESCO, ONZ i Radzie Europy.

To nie litość…

S. Małgorzata Chmielewska zainicjowała w Polsce i od lat jest przełożoną Wspólnoty Chleb Życia, która pomaga bezdomnym i bezrobotnym, matkom z dziećmi i młodzieży. W 2008 r. z pobytu w siedmiu domach Wspólnoty skorzystało 1019 bezdomnych. Można znów spytać: miłosierdzie czy litość?
„Litość jest (…) wstrząsem uczuciowym, który rodzi się na widok cudzej nędzy. Wstrząs ten wywołuje nie tylko płacz, ale często również czyn. Poruszony widokiem biedy, człowiek sięga do kiesy i dzieli się, czym ma” – opisuje Tischner. Litość jednak, jak stwierdził Nietzsche – jest cnotą nierządnic, a Tischner wyjaśnia: żywi się widokiem cierpienia, ale nie sięga do jego przyczyny.

W ubiegłym roku Wspólnota przyznała 669 stypendiów; w swoich warsztatach dawała zatrudnienie 40 osobom; zorganizowała szkolenia zawodowe dla kolejnych 110. Jednak w jej działalności nie chodzi o współczucie czy litość. „Nie jesteśmy pracownikami socjalnymi – mówiła s. Chmielewska do członków Wspólnoty podczas pewnych rekolekcji. – W tym są znacznie lepsi od nas. Jesteśmy po to, by kochać ludzi, z którymi jesteśmy”.

Tischner wyjaśniał: „Dopiero miłosierdzie jest zwieńczeniem miłości, której zarodki są we współczuciu i litości”.
..ani nie wspaniałomyślność

Jean Vanier, były oficer kanadyjskiej marynarki wojennej, zamieszkał z dwójką niepełnosprawnych osób we francuskiej wiosce Trosly-Breuil. To dało początek 135 domom, które po niespełna pół wieku powstały na świecie jako wspólnoty Arki, gdzie osoby niepełnosprawne umysłowo mieszkają z opiekunami. I zdaje się – znów pytając, czy to miłosierdzie – że można tu mówić o wspaniałomyślności.

Negatywnie – pisał Tischner w „Miłość nas rozumie” – można wspaniałomyślność rozumieć jako bezinteresowność. „W bezinteresowności człowiek wznosi się ponad interesy, które posiada i które jego posiadają na tym świecie”. A pozytywnie: „jesteśmy wdzięczni i pełni podziwu dla dobra, piękna i prawdy, które są wokół nas”.
Vanier jednak podkreśla, że reakcją na osobę niepełnosprawną może być lęk i agresja, które trzeba przezwyciężyć. „Radością jest odkrywanie naszego wspólnego człowieczeństwa – wyjaśnia jednak. – Odkrywamy, w jaki sposób przez postawę słuchania, przyjęcia i zaufania wobec drugiego powstaje więź między ludźmi”. Tak zawiązuje się wspólnota, w której „każdy daje się i odsłania, ale również otrzymuje”.

W myśleniu Tischnera widać dwie różnice między wspaniałomyślnością i miłosierdziem. Po pierwsze, wspaniałomyślność jest postawą, gotowością do działania, a miłosierdzie konkretnym działaniem. Po drugie, wspaniałomyślność opiera się na wartościach, zasadach etycznych; miłosierdzie to działanie ze względu na konkretną osobę w konkretnej sytuacji.
„Powinniśmy być dla innych, zarówno gdy tego potrzebują, jak i gdy my tego pragniemy” – odpowiedział stypendysta CMJP2. Widać w tym Tischnerowski zwrot z „myślenia według wartości” na „myślenie dialogiczne”, w którym pierwotnym doświadczeniem jest spotkanie człowieka, a dopiero w relacji odsłania się świat wartości. Więc w miłosierdziu nie działa się z abstrakcyjnej pobudki: „bo tak trzeba”. Działa się ze względu na człowieka.

Zanim powstaną „struktury miłosierdzia” – jak ATD, Chleb Życia, Arka – potrzebna jest postulowana przez Jana Pawła II „wyobraźnia miłosierdzia”. Bo najpierw trzeba dostrzec człowieka, potem dopiero można mu pomóc.

„Kochać kogoś, nie znaczy przede wszystkim robić coś dla niego, ale pomóc mu odkryć jego piękno, jego niepowtarzalność, światło ukryte w jego wnętrzu” – stwierdza Vanier.

Człowieczeństwo trzeba ocalić – podkreślał Tischner za Papieżem – a ocalone przynosi zwielokrotnione dobro. „Rozsiewanie dobra wokół siebie czyni człowieka bogatszym wewnętrznie, daje dużo radości” – odpowiedział stypendysta. Mały gest, pisze, może rozpalić dobro w drugiej osobie, która też przełamie się do podobnego czynu.: „Dobro do nas wraca”.

Przez miłosierdzie ocalam człowieczeństwo drugiej osoby; pogłębiam człowieczeństwo swoje – opisywał Tischner. Stypendysta: „No właśnie, widzieć ludzi. Chcieć dać trochę siebie. Zauważyć, że mam co dać”.

Dopełnienie sprawiedliwości

Intrygująca jest uwaga Leszka Kołakowskiego, że wolni ludzie na świecie dziś oczekują nie sprawiedliwości, ale miłosierdzia. Jednak po co i dla kogo miłosierdzie, jeśli jest sprawiedliwość? Jej zaś realizacja, wskazywał Papież, to cel społeczny; osiągana w możliwie wysokim stopniu znajduje dopełnienie w miłosierdziu.

Tischner pyta, czy miłosierdzie nie narusza zasady sprawiedliwości.
„Ogólny punkt widzenia jest taki: zasada sprawiedliwości rządzi społecznym współżyciem ludzi, natomiast zasada miłosierdzia rządzi bezpośrednimi relacjami międzyludzkimi”. W przypowieści o dwóch braciach i dobrym ojcu (jak nazywa Benedykt XVI przypowieść o synu marnotrawnym) widać dwa elementy, które w sprawiedliwości nie są konieczne, konieczne stają się w przypadku miłosierdzia.

„Po to, aby się urzeczywistniło miłosierdzie, potrzeba dwu warunków: otwarcia ojca i nawrócenia syna” – podkreśla Tischner za Janem Pawłem II. „Dla mnie być miłosiernym to być otwartym dla każdego człowieka, umieć każdego wysłuchać i starać się zrozumieć – wypowiada się stypendysta. – To nieczynienie niczego na siłę i nieuszczęśliwiane go, jeśli tego nie chce”. Wola musi istnieć po obu stronach.

Chrześcijański dekalog

W chrześcijaństwie miłosierdzie rzuca światło na dekalog. Dekalog – na który wskazywał Jan Paweł II w czasie pielgrzymki w 1991 r. – ukazuje godność każdej osoby. Miłosierdzie – do którego Papież nawiązywał w trakcie ostatniej wizyty – zapewnia, że człowiek, który przekroczył nakazy dekalogu, nie traci godności osoby: nikt nie jest stracony.

Pozostając w Tischnerowskiej narracji, dekalog jest zbiorem zasad działania ze względu na wartości: w tym na podstawową, również dla miłosierdzia wartość człowieczeństwa. Miłosierdzie jest działaniem ze względu na człowieka, który znalazł się w konflikcie z zasadami dekalogu.

Przez analogię do relacji miłosierdzia ze sprawiedliwością, można powiedzieć, że dekalog reguluje życie wspólnoty. Miłosierdzie ma miejsce na poziomie jednostek. Dekalog staje się jaśniejszy w świetle miłosierdzia, miłosierdzie nabiera sensu jako przywrócenie porządku, w którym podstawą jest ludzka godność.

Idąc tym tropem, Tischner stwierdził, że „Dives in misericordia” jest szczególne jasna dla tych, którzy najpierw odkryli godność człowieka opisaną w „Redemptor hominis”.

Bezdroża miłosierdzia

W refleksji Tischnera wiele jest o drogach, więcej jednak o bezdrożach miłosierdzia. Było już bowiem tak, pisał filozof, że „miłosierdzie zostało wplątane w »walkę klasową«”. Za teoretyka wywyższania się przez miłosierdzie Tischner uważa Robespierre’a, w którego myśli miłosierdzie to „terror bez granic”. Przykład: „Kto płacze nad głodującym dzieckiem, ten nie może przechodzić obojętnie obok widoku sytych”. Najprościej rzecz ujmując, miłosierdzie nie jest dla, ale przeciw człowiekowi.

Spiera się też Tischner z resentymentem. Chrześcijaństwo według Nietzschego jest religią słabych niewolników, stworzoną przez odwrócenie wartości. Stąd kult miłosierdzia, że pewnych wartości nie są w stanie osiągnąć, więc je „poniżają”. Tak powstaje chrześcijańska „moralność niewolników” prowadząca do postawy, w której, znowu, człowiek przestaje się liczyć: „Tamte miary wartości są nieważne, ważna jest ta, którą ja stosuję!” – w takiej sytuacji nie sposób poznać człowieka i jego potrzeb.

Przestrzegał też Tischner przed okrucieństwem. Miłosierdzie dla jednych, jak u Robespierre’a, nie może być krzywdą dla innych. To nam grozi też przy dobrych intencjach. Kiedy okazuję wspaniałomyślność, muszę pamiętać, że działam z pobudek aksjologicznych, ale efekt działania pojawia się w perspektywie dialogicznej. A więc słuszne działanie co do zasad może skutkować cierpieniem drugiego człowieka, jeśli nie wzięto pod uwagę np. jego wrażliwości czy zranień.

Tischner w refleksji po pielgrzymce Jana Pawła II w 1999 r. („Bóg jest miłością”), z wewnątrz doświadczenia zaawansowanej choroby nowotworowej, pisał: „Cierpienie zawsze niszczy. Tym, co dźwiga, podnosi i wznosi ku górze, jest zawsze miłość”.

Jan Paweł II w „Dives in misericordia” pisał, że miłosierdzie – nowe „największe” przykazanie (Mt 22, 38) – objawia miłość Boga do człowieka. Ale przede wszystkim stanowi „sam rdzeń etosu Ewangelii”.

Ks. Józef Tischner komentował: „Dlaczego mamy być miłosierni jutro? Jest tylko jeden powód: dlatego, że potrzebujemy miłosierdzia dziś”. I zaznaczał: „Każdy człowiek potrzebuje miłosierdzia. Tym bardziej – każdy może być jego dawcą”.

Tomasz Ponikło

Tekst pochodzi z „Tygodnika Powszechnego”

“Tygodnik” numer 17 w kioskach od środy (26.04.09), a w nim:

Andrzej Wajda mówi o filmie “Tatarak”

Dni Tischnerowskie – esej Tadeusza Sławka

70. urodziny kardynała Dziwisza

Dodatek specjalny: “Polski kapitalizm – godzina zero”

Zaprenumeruj e-tygodnik!

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code