Rozważania niedzielne

XVII Niedziela Zwykła, rok A

Spread the love

Czytania na dziś

Zachłanna wiara

Tomasz Ponikło

…sprzedał wszystko, co miał…

Wiara, czy ta nagła i olśniewająca, czy ta żmudnie wypracowana przez lata, w świetle dzisiejszych przypowieści, jest bardzo zachłanna. Przypadek, łut szczęścia: człowiek odkrył skarb na roli. Musiał tę rolę najpierw kupić, inaczej zgodnie z prawem znalezisko przypadłoby właścicielowi ziemi. Konsekwencja, praca: kupiec pereł wreszcie znalazł tę najdrogocenniejszą. Musiał rozstać się ze wszystkimi innymi, żeby móc nabyć swój skarb.

Tyle możliwości odczytania dzisiejszych słów – dla mnie akurat najważniejszy stał się krótki zwrot, który pada przy opisie znalazcy skarbu na roli i kupca pereł. „Sprzedał wszystko, co miał”. Jeden i drugi musieli postąpić tak samo, choć ich drogi do skarbu były zupełnie różne. Musieli? Inaczej nie zdobyliby skarbu, który im się objawił: nagle lub po latach pracy. Zachowanie obu osób to wybór. Podążanie za celem, realizowanie konsekwencji. Tak, dotarłem do skarbu. Ale nagle się okazuje, że jest jeszcze bardziej wspaniały niż dało się przewidzieć. Choćby był drobny jak perła, a nawet „głupi w oczach świata” – człowiek staje przed wyborem, tym trudniejszym. Decyzja musi być jednoznaczna. „Sprzedał wszystko, co miał”. Trudna szkoła. Szkoła wierności.

Wielki kłopot. Czemu Chrystus nie może być – skoro już mi się objawił, czy kiedy wreszcie Go odkryłem – moim kolejnym przyjacielem? Czemu od razu ma być tym największym, najdrogocenniejszym? Czemu nie mogę żyć jak żyłem, przecież złe to życie nie było, przecież wszystko da się pogodzić, przecież też potrzebuję intymności – a On chce, że poświęcić mu wszystko! Może już nie tak dosłownie (choć to zależy od konkretnego powołania), jak w dzisiejszych przypowieściach, ale przynajmniej się domaga, żeby nasza relacja przemieniła wszystkie pozostałe wymiary życia.

Niestety, przez to, że nie możemy jak znalazca skarbu czy kupiec pereł podjąć decyzji i w jednym momencie sprzedać wszystkiego, tylko musimy przez całe życie „dokonawszy wyboru, wciąż wybierać” i tak realizować naszą wiarę – mamy więcej kłopotu. A może tym bardziej jest to motywacja, żeby zrobić jakiś radykalny ruch? Na ile nas stać? Znowu, jak w przypowieściach, do celu możemy dotrzeć rozmaicie, ale ostatecznie chodzi o to samo.

I tak, jak rybacy już na brzegu oddzielają dobre ryby od złych, tak samo ja muszę już teraz, po osiągnięciu swojego brzegu, popatrzeć jeszcze raz, jak się sprawy mają. Przyjrzeć się im dokładnie, posegregować, z części zrezygnować. A o ile byłoby tu łatwiej, gdyby nie ta zachłanność Pana Boga wobec nas? Trzeba jednak dorosnąć i do tej Miłości – ostatecznie chodzi w tym o drogę do dobra. Ostatecznie – o zbawienie. Sami wybieramy. Samodzielnie układamy swoje życie.

A sprawy, wraz z zaawansowaniem, idą znacznie dalej. „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2, 20).

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code