Rekolekcje Wielkopostne 2008

17marca, poniedziałek

Spread the love

17 marca 2008

Wielki Poniedziałek

Dzisiejsze czytania

Zapatrzeni w Jezusa

Małgorzata Frankiewicz

Dzisiejszy fragment Ewangelii opowiada o uczcie, jaką rodzina wskrzeszonego Łazarza urządziła na cześć Jezusa. Wizyta Gościa, któremu chciano wyrazić niezwykłą wdzięczność, była na pewno w tym domu czymś wyjątkowym i oczekiwanym. Musiały ją poprzedzać rozmaite domowe porządki, sprzątanie, gotowanie… W przededniu nadchodzących świąt bardzo łatwo wyobrazić sobie tych zabieganych ludzi, którzy chcieli, aby w tak szczególnym momencie wszystko wypadło jak najlepiej.

Aż wreszcie nadszedł niecierpliwie oczekiwany dzień. Jezus przybył do Betanii i udał się na ucztę w domu Łazarza. Gospodarz zasiadł z Nim przy stole, a Marta posługiwała, jak nakazywały ówczesne zwyczaje. I nagle nastąpiło coś nieoczekiwanego, niezaplanowanego, dla wielu mającego nawet posmak skandalu: druga siostra Łazarza, Maria „wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła”.

A chwila była naprawdę wyjątkowa. Ewangelia mówi, że Jezus przybył do Betanii na sześć dni przed Paschą. Uczta toczyła się wprawdzie spokojnie, ale przed domem zgromadził się już tłum Żydów, chcących zobaczyć Jezusa i wskrzeszonego Łazarza. Arcykapłani postanowili już stracić Jezusa i Łazarza, i czekali tylko na odpowiedni moment. Jezus mówi na temat olejków, którymi namaściła go Maria: „Przechowała to, aby Mnie namaścić na dzień mojego pogrzebu”. Teraz nie dzieje się jeszcze nic strasznego, a jednak – „dom napełnił się wonią olejku”, piękną balsamiczną wonią, lecz bardzo charakterystyczną, przypominającą zarazem o nieuchronnej śmierci.

Może jakaś niezwykle wyostrzona kobieca intuicja, może nadwrażliwość nazywana przez niektórych szaleństwem sprawiła, że właśnie Maria najwyraźniej odczuła charakter tej chwili, w której jeszcze panuje radość, ale gdzieś w pobliżu czai się zapowiedź katastrofy. Wszystkie znaki na niebie i ziemi układają się Marii w jeden spójny obraz: jej ukochany Mistrz i Przyjaciel musi wkrótce umrzeć. Kobieta wie, że jest bezsilna, że nie zdoła przeciwstawić się płynącym z zewnętrznego świata zagrożeniom, więc tylko włosami ociera nogi Jezusa, jakby całym przerażonym ciałem chciała zasłonić Go przed tłumem oprawców. Tak miłość woła: „Ty nie umrzesz!”

Uczta w Betanii różni się od wesołości, która panowała na mającym wkrótce zatonąć „Titanicu”. Nie jest to tylko pusta rozrywka, walka z nudą i melancholią, „zabijanie czasu”. Owa uczta skupia się wokół osoby Jezusa, a wpatrzone w Niego oczy Marii pokazują, że w głębokim skupieniu można odnaleźć cel i sens nawet ulotnej, zagrożonej przemijaniem, naznaczonej już śmiercią chwili. Pracowita Marta i towarzyszący Jezusowi przy stole Łazarz dostrzegają również na swój sposób wagę tej chwili, choć nie okazują tego tak spontanicznie jak ich siostra Maria.

Tylko Judasz patrzy jakby w innym kierunku. Zajęty sobą i swoimi sprawami nie potrafi właściwie ocenić, co dzieje się wokół niego. Krytykuje postępowanie Marii, ale czyni tak w gruncie rzeczy dlatego, że gryzie go własne sumienie. Upomina się o los ubogich, lecz w jego ustach jest to tylko puste hasło, które nie ma nic wspólnego ani z miłością bliźniego, ani z elementarną uczciwością wygłaszającego je człowieka wobec samego siebie. Jezus przypomina więc Judaszowi o wyjątkowości przeżywanej właśnie chwili, o konieczności skupienia się na tym, co jest naprawdę najważniejsze: „Ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze macie”.

Scena w Betanii skłania mnie, aby zadać sobie kilka podstawowych pytań:

Czy w przedświątecznym zabieganiu potrafię jeszcze pamiętać, co to znaczy, że wkrótce ma nadejść Zmartwychwstały Chrystus? Czy potrafię przygotowywać się na tę wyjątkową chwilę jak domownicy Łazarza, łącząc codzienne obowiązki z głębszym duchowym przeżyciem?

Czy potrafię ugościć Jezusa w swoim domu? Czy znajdę czas, który jak Łazarz poświęcę z wdzięcznością wyłącznie Jemu? Czy zdołam jak Marta ofiarować Mu bardzo zwyczajne, lecz niezbędne codzienne prace? Czy jak Maria pokocham Go całą pełnią skołatanego serca i wszystko inne przestanie być wtedy ważne?

Czy może będę jak Judasz – skupiona na samej sobie, ale niepogodzona ze sobą, wiecznie z czegoś niezadowolona, stale pełna pretensji do świata i ludzi, którzy nie dorastają do jakiegoś wydumanego ideału? Może nie zauważę nawet tej jednej wyjątkowej chwili, gdy Jezus przychodzi właśnie do mnie…

Jeśli pragniesz poświęcić chwilę czasu na modlitwę nad Słowem Bożym i proponowaną refleksją

Kliknij tutaj

Chcesz dowiedzieć się czegoś o autorze powyższego tekstu

Kliknij tutaj

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code