Rozważania niedzielne

XXV Niedziela Zwykła

Spread the love

Czytania na dziś

Potęga mądrości

Beata Bogdanowicz

Trudno jest spojrzeć na siebie i stwierdzić, że talenty i zdolności, które posiadam są darami ofiarowanymi przez Boga, że nie jest moją zasługą to, że je posiadam. Zapewne łatwiej przyznać, że Bóg czegoś nam nie dał niż dostrzec to, co dał. Braki odczuwamy jak dotkliwą stratę a nadmiar jako własną zasługę i wyższość nad tymi, którzy są słabsi, mniej inteligentni.

W tym kontekście trwonienie majątku powierzonego w zarząd łatwiej zrozumieć. Jeżeli talentów, które otrzymałem używam dla własnej korzyści nie oglądając się na innych (a czasami wręcz pogardzając tymi, którzy mają mniej) albo nie używam wcale.

Postaram się nie trwonić darów, które Bóg powierzył mi ‘tymczasowo’ mając w tym jakiś swój zamysł. Będę się starać o wierność w drobnych rzeczach, czasami tak drobnych, że nie chce się podjąć działania. Wierność w wielkich rzeczach przyjdzie później, jest tylko jeden warunek – trzeba próbować. Wydaje się, że to tak jak z nauką chodzenia, zaczyna się od pierwszego kroku a kończy na bieganiu.

Będę stawiać ważne pytania i szukać odpowiedzi. Kim jestem. Jaką chciał mnie mieć Bóg. Co mam czynić aby się Jemu podobać?

W dziełach mistyków można przeczytać, że życie tutaj to wstęp, preludium(1). Mamy nauczyć się jednego: kochać innych i kochać siebie, kochać mądrze. Co to znaczy mądrze? Mądrze to znaczy z korzyścią na przyszłość.

Mądrze czasami znaczy trudno, pod górę. Mądrość dar od Boga sprawiający, że nagle rozumiemy, czujemy tą inną rzeczywistość, która się przeplata z codziennością. Wiemy, że trzeba ponieść ofiary i trud żeby w przyszłości osiągnąć coś cennego, coś wielkiego. I to jest właśnie potęga mądrości – wiedzieć.

Dla kogoś kto zna tylko jedną rzeczywistość, zostawienie tego co zna, czego doświadcza od urodzenia do chwili obecnej – jest szaleństwem. To tak jak zawiązać oczy i po omacku wkroczyć do jaskini lwa. Trzeba być szaleńcem, żeby uwierzyć i zaufać pomimo wszystkich doświadczeń. Pomimo lekcji, jakiej uczymy się dzień po dniu, jak przetrwać, jak się
dopasować, jak dostosować swoje zachowanie. Jesteśmy zależni od innych i inni są zależni od nas.

Trzeba być szaleńcem, żeby zrezygnować z siebie i oddać swoje życie Jezusowi, który mówi, że nas kocha, obiecuje Królestwo – kiedyś, jeszcze nie dziś. Przecież znamy takich szaleńców – Matka Teresa z Kalkuty, Brat Albert z Krakowa (2). A może to nie byli szaleńcy, może prosili i otrzymali dar mądrości, który pozwolił im dostrzec światło gdzieś na horyzoncie, do którego warto dążyć podejmując drogę trudną i zwyczajnie niemożliwą dla kogoś, kto nie wie, nie dostrzega, nie rozumie. Chrześcijaństwo nie jest czymś łatwym (rzeczy łatwych nie ceni się, rzeczy zdobywane w trudzie ceni się bardzo.). Nie polega na chodzeniu do kościoła i mówieniu paciorka. Musimy wiedzieć, dlaczego idziemy do kościoła, czym jest modlitwa. Trzeba wybrać, na Kim albo na czym opieram swoje życie, co jest ważne, nienaruszalne. Bycie tu i tam to oszukiwanie siebie. Jezus daje dobrą radę albo ostrzeżenie: nie można dwóm panom służyć. Nie da się tak żyć, jest to sprzeczność, która zniszczy wszystko. Takie wewnętrzne pęknięcie nie pozwalające na stawanie się coraz bardziej sobą.

(1) Św. Teresa od Dzieciątka Jezus

(2) Św. Brat Albert z Krakowa

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code