Publicystyka

Czystość przekazu

Spread the love

Czystość przekazu i klarowność myśli – czyli jak dobrze przekazać prawdę

Alicja Karłowska

„Zarówno komunikacja wewnątrz wspólnoty kościelnej, jak i komunikacja Kościoła ze światem wymagają jawności i nowego podejścia do kwestii związanych ze światem mediów” (Jan Paweł II, list Rapido sviluppo,12).

Wydarzenia ostatnich miesięcy, sprawiły, ze wśród wielu pytań, jakie sobie można postawić jest też to, jak przekazać prawdę o Kościele? Prawdę o także tych faktach z rzeczywistości historii Kościoła w Polsce, które bywały bolesne, czasem po prostu wstydliwe i niewygodne, bo nagle okazywało się, że wielcy wcale wielkimi nie są. Jak przekazać informację, w której na bolesnych faktach buduje się prawdę o tym, że bycie podatnym na przekupstwo i manipulację nie omija nikogo?

Myli się ten, kto sądzi, że w Kościele nie ma miejsca dla mediów i dla rzetelnej informacji. Kościół nie unika wypowiedzi o środkach komunikowania społecznego. Wydano wiele dokumentów, które stanowią, regulują i pomagają w realizowaniu zasad komunikowania społecznego, czyli – jak przekazywać prawdę. Wymienię tylko niektóre z nich, te najbardziej współczesne.

Instrukcja Papieskiej Rady do spraw środków społecznego przekazu: Aetatis novae (1992r.), w której zawarta jest refleksja nad rolą mediów w budowaniu Kościoła, instrukcja Etyka w Internecie – to wydane w 2002r. podstawowe zasady moralne dotyczące korzystania, umieszczania danych w sieci, czy list Rapido sviluppo (2005r.) – o wyzwaniach duszpasterskich w świecie mediów. Dodatkowo, treści – przesłania, rady, sugestie – związane z rolą mediów w Kościele, zawarte są np. w orędziach na Światowy Dzień Środków Przekazu, a także Kodeksie Prawa Kanonicznego. W stosownych dokumentach Kościoła, często pojawiają się odwołania, do prawdy, poszanowania godności osoby ludzkiej i chrześcijańskim duchu w posługiwaniu się środkami przekazu (por. Kodeks Prawa Kanonicznego, kan. 822). Są też wytyczne co do sankcji: „Kto w publicznym widowisku, w kazaniu, w rozpowszechnionym piśmie albo w inny sposób przy pomocy środków społecznego przekazu, wypowiada bluźnierstwo, poważnie narusza dobre obyczaje albo znieważa religię lub Kościół bądź wywołuje nienawiść lub pogardę, powinien być ukarany sprawiedliwą karą” (KPK, 1369).

W 1995r. została podpisana Karta Etyczna Mediów, opracowana z inicjatywy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Zawarte są tam odwołania, by dziennikarze – świadomi roli mediów w życiu człowieka – kierowali się w swym postępowaniu m.in.: zasadami prawdy, obiektywizmu, szacunku i tolerancji.

Pomimo opracowanych wytycznych, zarówno ze strony kościoła, jak i – nazwijmy to – organizacji świeckich, często brak jasności co do tego, czym właściwie jest prawda. Bywa, że dochodzi do sytuacji, w których prywatny pogląd dziennikarza sprzedawany jest jako fakt, a magazyny informacyjne stają się bardziej zbiorem dobrze zredagowanych komentarzy.

Czy wszyscy mamy to samo prawo do informacji „w” i „o” Kościele ? Okazuje się, że nie. Niektórzy wiedzą więcej, inni mniej i to wcale nie z racji funkcji (np. archiwisty) czy wykształcenia. Bywa, że w imię poszanowania dobra osoby (jej prywatności, dobrego imienia) zataja się prawdę. Wypada odwołać się do zwykłej uczciwości. Czy zatajam prawdę by chronić drugiego człowieka (np. przed zgorszeniem) czy też wyłącznie, by chronić siebie?

Kto ujawnia trudną prawdę o sobie bądź innych, musi się liczyć z pytaniami, które z pewnością będą kierowane do niego oraz do tych ludzi, których rzecz się tyczy bezpośrednio. W zdrowym (tu: myślącym) społeczeństwie, które potrafi oceniać rzeczywistość, a nie tylko przyjmować podsuwane oceny, naturalnym zjawiskiem będą pytania: kto, dlaczego, z jakiego powodu…? Na te pytania trzeba mieć odpowiedzi, a pytający ma prawo je poznać. Mamy prawo, a nawet obowiązek dotarcia do prawdy! Trudno poważnie traktować tłumaczenie X, jeśli ten regularnie okradał Y, a potem tłumaczy to, że przecież okradała cała grupa, więc nie ma o czym mówić! Czy można nazwać to inaczej jak tylko strachem przed prawdą o sobie samym i przedziwnemu uleganiu własnej pamięci, która ma pewną „przewrotną i podstępną cechę – ludzie zapamiętują to, co chcą zapamiętać, a nie to, co działo się w rzeczywistości” (R. Kapuściński, Pozdróże z Herodotem, s.247).

Nawet najbardziej bolesna i niewygodna prawda może być przekazana i przyjęta, pod warunkiem, że człowiek będzie kierować się rozumem, a nie strachem. Wiele zależy od tego, w jaki sposób zostanie przekazana określona treść. Nie chodzi oczywiście o zmianę faktów, ale o możliwie najpełniejsze nakreślenie tła dla minionych wydarzeń. Podawana bowiem informacja najczęściej jest nośnikiem komunikatu o tym, co się już stało. Chociaż, czasami aż prosi się zacytować R. Kapuścińskiego: „przeszłość nie istnieje, są tylko jej nieskończone wersje”… Niech jednak to zdanie będzie bardziej obrazem literackim niż rzeczywistości Kościoła.

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code