Publicystyka

Nie rozliczajmy

Spread the love

Poniższa wypowiedź jest reakcją jednego z Czytelników Tezeusza na toczącą się u nas dyskusję wokół lustracji w Kościele. Ponieważ zależy nam na różnych opiniach, zapraszamy także innych do nadsyłania swoich listów i artykułów na adres Redakcji redakcja@tezeusz.pl. Co ciekawsze głosy będziemy publikować.

Nie rozliczajmy

Rafał Lasek

Fakt różnego podejścia do lustracji, różnego jej postrzegania, różnego jej przeżywania jest dla mnie tak samo budujący jak i niepokojący zarazem.

Dobrze jest, jeśli można dyskutować, a przez to uczyć się, doświadczać jakiejś materii w zestawieniu z innym spojrzeniem i rozumieniem. Niepokój budzi we mnie jednak to, że tak jak trudno jest uzyskać jednoznaczne stanowisko w wielu kwestiach – kierując się dobrymi intencjami – tak na pewno nie mogę spodziewać się pozytywnego rozwiązania trudnych i dzielących ludzi problemów rozliczania z bolesną przeszłością. Trudno mi wchodzić w dyskusję naukową i merytoryczną. Nie jestem filozofem ani teologiem. Raczej dzielę się swymi odczuciami. Obudziła się we mnie pewność i przekonanie, iż lustracja dla ludzi równa się rozliczeniu, a to jest rzecz, do której nie czuję się upoważniony.

Zgadzam się z tym, że nie wolno pochwalać kłamstwa, nie wolno go tolerować, nie powinno się na nim budować. Niepokój budzi we mnie chęć stwierdzania, że prawdę trzeba ukazać za wszelką cenę. Za jaką cenę? Gdzie są granice tej ceny? I nie mam tu na myśli wcale Kościoła jako hierarchii, a raczej myślę o człowieku. Rozumiem tego, który czuje się skrzywdzony, który czuje żal, któremu jako człowiekowi trudno pogodzić się z cierpieniem zadanym przez bliskich. Jednocześnie jednak widzę człowieka w tych, którzy z różnych, człowieczych powodów dopuszczali się czasem nikczemnych czynów. Nie porównuję ich, jednak człowieka widzę w każdym.

Jestem przekonany, że nie tylko należy szukać zrozumienia dla tych co byli zmuszani czy szantażowani. Rozumiem to, że inni upadali, okazali się po prostu ludźmi. Rozumiem to, że do dnia dzisiejszego mogli żyć w strachu, wstydzie, pogardzie dla samych siebie, pokutując swym życiem i patrzeniem na tych, których krzywdzili. Rozumiem, że mogli pojednać się z Bogiem, Jemu oddać to, co w ich życiu złe, Jemu pozostawić sąd nad sobą. Rozumiem, że mogli też tego tak nie przeżyć i nie widzą nic złego w sobie, i tym co miało miejsce. Rozumiem, że w tym czasie wielu się opierało, ludzi świeckich i duchownych, rolników i studentów, robotników i nauczycieli. Wielu za to cierpiało, wielu upadło i poszło z prądem, nie wierząc, że można inaczej. A najwięcej pewnie było takich co stali z boku i nic nie robili, mając nadzieję na ciche i spokojne przepędzenie swojego żywota.

Jednak z całą stanowczością uważam, że nie mnie jest sądzić (a tak bym chciał gdybym dzisiaj jednoznacznie poparł “lustrację” = rozliczenie). Dziejowa sprawiedliwość, oczyszczenie Kościoła, prawda za wszelką cenę… Nie czuję się upoważniony do desygnowania na rolę orzecznika czy sędziego innych osób, które miałyby podjąć decyzję, czy i kto winien być napiętnowany, a komu można tego zaoszczędzić. Ja także wierzę w to, że ludzie, wierni mają wyczucie i wyrozumiałość dla tego co się stało, lub co się dzieje, zarówno w przypadku rozliczania jak i wówczas, kiedy przyjęta zostanie inna forma. Rozumiem to, że są księża bojący się o swoją przyszłość, pragnący ukryć swoją przeszłość. Nie pochwalam tego. Jednak staram się w słowach hierarchii zobaczyć nie tylko próby ukrywania czegokolwiek. Często wręcz przeciwnie. Znajduję w nich konkretne przeprosiny, żal oraz troskę o ludzi-Kościół.

Mając powyższe na uwadze myślę, że sprawa ks. Zaleskiego (tak jak i wielu innych ludzi) jest jego osobistą sprawą.  Uważam, że jako człowiek ma prawo do poznania prawdy, do spojrzenia w oczy tym, którzy go krzywdzili. Nie widzę w tym wcale jątrzenia we wnętrzu Kościoła. Jednak jako członek Kościoła nie upoważniam go do działania w moim imieniu. Jest we mnie głęboka wiara, że Pan Bóg jest w stanie w sposób sobie właściwy, być może po ludzku trudny i niezrozumiały, być może niewystarczający, spojrzeć na każdego z nas. Mam nadzieję, że sprawiedliwie mnie osądzi i jedynie takiej lustracji = rozliczeniu jestem w stanie zaufać.

Muszę jeszcze dodać, iż w przeczytanym tekście ( “Lustrować czy nie?” Dariusza Piórkowskiego SJ) uderzyło mnie jedno zdanie:  “Nie widzę różnicy między symonią, konkubinatem i nepotyzmem, a lustracją. Każde zło kompromituje i człowieka, i Kościół”. Postrzegając lustrację = rozliczanie tak a nie inaczej, dziką czy “normalną” także postrzegam ją jako coś złego,  co może skompromitować i człowieka i Kościół.

Chciałbym poznać osobiście ks. Zaleskiego, poznać historię jego życia. Myślę, że mogło by mi to wiele pokazać i dać jako człowiekowi. Znam kilku “bohaterów” walczących z reżimem i cierpiących – taka postawa buduje i napawa optymizmem w życiu. Nie chciałbym zaglądać w oczy agentom i donosicielom, oprawcom i mordercom. Nie dlatego. by nic nie wiedzieć o ich istnieniu, ale ze współczucia dla biednego i małego człowieka, który pewnie żyje, cierpiąc sam ze sobą oraz przygotowuje się na miarę swoich możliwości do sądu w czasie spotkania z Bogiem.

Wiem, że ludzie znają prawdę niezależnie od lustrowania, badania i orzekania. Wiem, że część z nich chce jeszcze poznać szczegóły. Jestem równocześnie przekonany, że są też tacy, którzy nie chcą ich poznawać. Być może sobie tego zwyczajnie nie życzą. Czyż nie należałoby ich o to zapytać, czy można uszanować taką wolę?

Nie uważam za dobre żonglowanie tekstami Pisma Św. i wykorzystywaniem ich do poparcia swoich tez. Rozważałem niektóre fragmenty (Syr 22, 1-11, Ef 4, 32) w odniesieniu do swego człowieczeństwa i człowieczeństwa innych ludzi, także tych będących oprawcami. Kiedy zaczynałem pisać ten tekst, zadałem sobie pytanie, w kontekście Słów Bożych: lustrować czy nie, rozliczać, czy nie, stawiać człowieka przeciw człowiekowi czy nie? Co zrobiłby Pan Jezus? Nie wiem, nie jestem pewien. Ale mam nadzieję, że okazałby się bardziej ludzki od niejednego człowieka… 

Autor pracuje jako kurator sądowy. Z żoną i pięciorgiem dzieci mieszka w Maciejowie na Opolszczyźnie.

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code