SŁOWO - Dobra literatura

Wiersze Cezarego Kędziory

Spread the love

Piszę z łaski Boga

Cezary Kędziora

Drabina

Wspiąłem się po szczeblach wiedzy
Po stopniach rozumu
Po umysłu trawersach
Wprost w objęcia
Błękitnej pustki

Oddychałem
Medytowałem
Miałem
Byłem
Zbłądziłem

Zszedłem z wyżyn uniesienia
Ze szczytów pychy
Z połonin miałkich
Grząskich krzykliwych wzgórz
W ramiona proste
Wtuliłem strach

Drabina stała
Jak sumienia wyrzut
Oparta o girlandę
Witaj w domu
Powtarzało echo
Pomiędzy szczeblami

KALOS KHAI AGHATOS

Słowo
Sztylet rozdzierający
Zasłonę raju
Słowo

Wyraz
Jabłoń kwitnąca
Z owocu
Gorzkim
Oddaleniem
Wyraz

Zdanie
Kropla krwi
Karminu fale
Na bezkresnym oceanie
Ciało Abla
Zdanie

Opowieść
Droga wijąca się
Winnicami życia
Ugorami samotności
Na szczyt ostatecznego
Zjednoczenia
Opowieść

Słowo
Wyraz
Zdanie
Opowieść
Poezja

Piszę
Skrzydła nie wyrastają
Piszę
Kamienowany niezrozumienia pogardą
Piszę
Z łaski
Boga

Modlitwa

W nieba poświatę milczącą
Wyplułem skowyt
Tych, co nagle na zakręcie
Tych, co w łonie wód na dno
Tych, co lotem łagodnym
Na sznury i betonu posadzkę opadli
Tych wszystkich, których nagły anioł pośpiechu
Uniósł na drugą stronę niewiadomego
Przeznaczenia

A nieba grafit
Lśnił
Zagadkową
Łuną
Milczenia

W nieba świtu bramie złożyłem
Tę skargi bezbrzeżną mantrę

Zieleń lasów
Róż poranka
Pierwsze mgły
Niezmiennie
Zwiastowały siódmy dzień tygodnia

Bolzano- w dniu, gdy śmierci kosa ostrzy sobie zęby na moich bliskich

DYSONANSE

Nie rozumiemy siebie
Stąd zamiast tak
Wychodzi wprost przeciwna
Ciemna strona księżyca
Rzadko uczęszczana
Przez sondy nieświadomości
W snach zbieramy z niej pył kosmiczny
Kobierzec atomów obcych

Nie potrafimy sobie objaśnić
Samych siebie
Stąd te przedziwne
Pozy
Role
Miny żałośnie
Obce

Sercom samotnym
Na autostopie
Drogi mlecznej
Ku
Zatoce wiecznej
Miłości

Dla Brata Tomka

MODLITWA

O Panie, który gdzieś tam w niebie jesteś niebieskim
Pociesz mnie w życiu moim ziemskim
Nie jestem jak Ty doskonały
Nie umiem być ze świętej skały
Nie umiem śpiewać z aniołami
U bram lazurowej powały
Często za to złorzeczę
Doskonałości Twojej przeczę
Bo słabe mam fundamenty
Nie umiem zawsze być święty
Wstaję i co rusz padam
Winien wszystkiemu przodek Adam
O Ewie nie wspominam
To nie jej wina
O Panie, który w chmurach żyjesz
Wiem,ze mi współczujesz
Tego bełkotu prostego
Zamiast języka wymownego
Wiem, że trudniej z góry kochać
Niż stąd łkać i szlochać
Dlatego przyjmij o Panie
Chwili i życia wyznanie

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code