W cieniu Dobra i Zła

Duch oddycha, gdy szuka i pyta

Spread the love

Duch oddycha, gdy szuka i pyta

Dariusz Piórkowski SJ

Refleksje wokół „Tajnej wielkości Twojego życia” Jacka Filka

Różnica między naukowością, do której wielu odczuwa dzisiaj wstręt, a filozofią rozumianą jako mądrość polega na tym, że nauka tylko opisuje, natomiast mądrość wskazuje drogę, mówi, jak żyć. Wbrew pozorom także w XXI wieku człowiek lgnie do mądrości, bo często brakuje mu orientacji, bo nie wie, jak postąpić, co wybrać, jak ustosunkować się do samego siebie i drugich.

Profesora Jacka Filka spotkałem przed paru laty podczas jego wykładów z etyki na UJ. Już wtedy uderzył mnie jego specyficzny styl wykładania i prowadzenia ćwiczeń oraz „inność” w porównaniu z pozostałymi wykładowcami. Tej „inności” doświadczyłem szczególnie zdając u niego egzamin. Nie był przesadnie zainteresowany tym, co było na wykładach lub który mądry filozof powiedział to lub tamto. Zapytał mnie wprost: „A co pan sądzi o wolności”? Początkowo czułem się nieco zbity z tropu, bo to rzadkość, żeby który profesor pytał studenta w taki sposób. Na ogół należy przecież odpowiednio zrelacjonować tematykę wywodów na zajęciach. I koniec. A tutaj pojawiło się coś innego, trudniejszego, ale za to bardziej pasjonującego. Na egzaminie wywiązała się pomiędzy nami ciekawa dyskusja , której pewnie długo nie zapomnę. I myślę, że dzięki temu doświadczeniu polubiłem bardziej filozofię.

 „Tajną wielkość Twojego życia”  pierwszy raz czytałem jadąc pociągiem na święta. Myślałem sobie: trzeba to szybko przejrzeć, bo muszę coś na ten temat napisać. Ale rychło zauważyłem, że tych tekstów nie sposób czytać pośpiesznie, pobieżnie, bezrefleksyjnie. (Przypomniałem sobie wtedy egzamin). Bo myśli Filka niepokoją, nurtują, nie pozwalają przejść ponad nimi do porządku dziennego, zmuszają do rewizji własnych poglądów. Są jak kubeł zimnej wody wylanej na głowę pełną złudzeń i oczywistości. Jego eseje są zaproszeniem do wewnętrznego dialogu, dyskusji, mocowania z sobą, z prawdą, z dobrem. Uczą podawania w wątpliwość tego, co już dawno pokryła śniedź przyzwyczajenia i spowszednienia. Dlatego co rusz zatrzymywałem się w lekturze na długie chwile i pytałem sam siebie:  Czym tak naprawdę jest dla mnie życie? Po czym oceniam jego wartość? Co oznacza mieć dom na ziemi? Dlaczego dobro tak słabo pociąga, a zło sprzedaje się jak świeżutkie bułeczki? Czemu na co dzień tak łatwo wpaść w logikę liczenia, kalkulowania, a przy tym uniknąć rzeczywistego myślenia? Jak żyć, aby być wielkim, ale nie w świetle jupiterów i na fali pochwał? Jak często mówię do innych: „Nie mam czasu”, okazując im brak zainteresowania? Na co do szczęścia potrzebna mi etyka i filozofia?

Filozofia pytań

Nie pamiętam już wszystkich odpowiedzi, jakich sobie udzieliłem. Jedno utkwiło mi w pamięci bardzo dobrze: przez siedem godzin podróży nie dotarłem nawet do połowy książki. I nie żałuję. Bo wartość myśli nie mierzy się jej rozległością, ale tym, na ile zainspiruje do osobistego myślenia, na ile zmodyfikuje nasz stosunek do świata, do siebie, do drugich. Każda myśl, która spływa po nas jak deszcz po kaczce, nic nie znaczy. Jest tylko potokiem pustych formuł. Zapewniam, że z książką Filka jest inaczej.

Krakowski etyk porusza bowiem sprawy istotne, sprawy życia i śmierci, i to w sposób niebanalny. Dlatego nie można przejść wobec nich obojętnie. Jest filozofem. Ale – tutaj uwaga! – filozofia nie jest dla niego dyscypliną akademicką, zarezerwowaną jedynie dla tęgich, uczonych głów, czy żonglującą ściśle naukowymi pojęciami. Naukowość, jak pisze Bierdiajew „bazuje na wierze w to, że nauka jest najwyższym kryterium całego życia ducha, że ustanowionym przez nią zasadom wszyscy powinni się podporządkować, że jej zakazy i nakazy wszędzie mają decydujące znaczenie”.  Nie. Filozofia nie jest wysublimowaną postacią odurzonej pychą poznania naukowości, która murem abstrakcyjnych terminów odgradza skutecznie wiedzę od piękna tajemnicy. Nie jest nauką, w której wszystko ma być hic et nunc zrozumiałe, która uzyskuje swoją prawomocność dzięki ścisłemu i niezwłocznemu sprawdzeniu, uzasadnieniu, opanowaniu przedmiotu wiedzy. Taki rodzaj filozofii to parodia mądrości, która nie ma zbyt wielkiego związku z życiem, bo życia niepodobna zrozumieć bez odniesienia do tajemnicy. Jest w nim pewien margines niezrozumiałości, otwartości na to, co nie pozwala się ogarnąć, co okrywa zasłona milczenia.  Filozofia „naukowa”  zniechęca i nudzi. Jest sztuką dla sztuki. Zajęciem dla próbujących wtłoczyć życie w jakieś sztywne ramy ścieśnionego w swych możliwościach rozumu. Mając do czynienia z tego rodzaju filozofią można słusznie odnieść wrażenie, że jest to sfera wiedzy, która ma się nijak do problemów i trosk przeciętnego człowieka.

Dla Filka filozofia to przede wszystkim nauczycielka i sojuszniczka życia. (Czy to jeszcze dzisiaj coś znaczy?) Jest ona matką wszelkiej myśli i nauki, pierworodną córką ludzkiego umysłu; mądrością, która rodziła się zanim powstały mikroskopy, laboratoria i metody naukowe.  Różnica między naukowością, do której wielu odczuwa dzisiaj wstręt, a filozofią rozumianą jako mądrość polega na tym, że nauka tylko opisuje, natomiast mądrość wskazuje drogę, mówi, jak żyć. Wbrew pozorom także w XXI wieku człowiek lgnie do mądrości, bo często brakuje mu orientacji, bo nie wie, jak postąpić, co wybrać, jak ustosunkować się do samego siebie i drugich. Tę tęsknotę, a zarazem deficyt mądrości widać m.in. w debatach nad wartością ludzkiego życia w kontekście aborcji, wojny, biomedycyny, eutanazji itd. Niedobór mądrości można też dostrzec w częstym myleniu środków z celami, albo w braku umiejętności rozróżniania pomiędzy rzeczami istotnymi i drugorzędnymi.

Jednak filozofia nie podaje jak na tacy gotowych recept na życie. W pewnym sensie jej rolą jest otwierać nas na nieskończony horyzont pytań, na poszukiwania, na niepokój poznawczy. Przypomina ona busolę, która może określić kierunek życiowej wędrówki, ale nie wyręcza z trudu pielgrzymowania po drogach czasu, z wysiłku poznawania, z podejmowania decyzji. O tym często się dzisiaj zapomina. Filozofia jako miłośniczka życia prowadzi człowieka do fundamentów, a każdy zwrot w ich stronę na nowo ustawia nasz kąt patrzenia i sposób postrzegania rzeczywistości. Być może to paradoks, ale filozofia w rozumieniu Filka zaprasza  najpierw do przygody szukania, duchowej penetracji swego wnętrza i rzeczywistości, a nie do formułowania pospiesznych, „mądrych” odpowiedzi. Kiedy odważamy się na szukanie, nagle rodzi się w nas wyczucie tego, co w życiu wysuwa się na czoło, a co widnieje w jego tle, z większą pewnością i rzutkością potrafimy twórczo wpływać na koleje naszego życia, lepiej wybieramy i oceniamy procesy oraz wydarzenia zachodzące w świecie. Czytając eseje prof. Filka poczułem, że mój duch oddycha swobodniej, że jestem wyprowadzany na otwarte przestrzenie, obdarzany światłem, a nie przytłoczony naukową paplaniną, z której nic nie wynika.

Jeśli filozofia jest sprzymierzeńcem życia, a przecież wszyscy żyjemy, to dotyczy ona każdego bez wyjątku. Sprzymierzeniec pomaga, zagrzewa do walki, wyrywa z odrętwienia, demaskuje iluzje, podaje rękę w chwilach próby. Rozważając niektóre refleksje Filka doszedłem do wniosku, że największą pomocą w codziennym życiu jest właśnie konfrontowanie samego siebie z pytaniami. Oczywiście, mam tutaj na myśli nie byle jakie pytania, lecz takie, które niosą w sobie moc przemiany, zarzewie prawdziwej odnowy, ferment umysłowy. Od takich pytań zwykle albo się ucieka, co w dobie zalewu wszelkiego rodzaju kiczu i medialno-reklamowego zgiełku nieźle nam wychodzi albo stawia się im czoło, ryzykując utratę własnego status quo. Jednakże w ostatecznym rozrachunku podjęcie tego wyzwania owocuje pogłębioną świadomością sensu swojego bycia w świecie.

My ludzie mamy w sobie wrodzoną skłonność zarówno do powierzchowności jak i do schodzenia na głębię. Z tym że ta pierwsza dążność częściej i łatwiej chwyta nas w swoje sieci. Jeśli zbyt długo jesteśmy w niej uwikłani z wolna sieć ta staje się nie tyle więzieniem, co powinno być jej przeznaczeniem, lecz paradoksalnie namiastką domu, w którym jest nam na pozór dobrze. Powierzchowność usypia ducha, wprowadza go w stan przyjemnej drzemki. Opuścić to uwite przez nas gniazdko można często za cenę poważnego wstrząsu, bo istnieje wiele sposobów na skuteczne utrzymanie nas w tym stanie.

Dzisiejsze czasy też nie zachęcają nas zbytnio do zadawania sobie istotnych pytań. Filek pisze, że „dzisiaj myślenie zastępowane jest oglądaniem, a rozmyślanie liczeniem”.  W epoce kolorowych czasopism i porażających rozmachem ekranizacji,  przeczytanie nawet najmniejszej książki, która zainspiruje do myślenia, może kojarzyć się z nie lada wyczynem. Nasz umysł i wyobraźnię w gruncie rzeczy absorbuje cała chmara drobnostek, detali, wrażeń, niezliczonych obrazów, przez co wydaje się, że wciąż zajmujemy się czymś ważnym. Do tego stopnia bywamy tym pochłonięci, że istnieje – jak to ujmuje kardynał Ratzinger – „hipertrofia (przerost) tego, co zewnętrzne w człowieku i zdumiewająca słabość jego wewnętrznej siły”. Sądzę, że Filek zgodziłby się z tą tezą Ratzingera, gdyż jego etyczne rozważania są niczym innym jak próbą wyprowadzenia dzisiejszego człowieka z nieautentyczności egzystencji, w którą jest uwikłany.

Odpowiedzialność lekiem na niepewność

Na czym, zdaniem krakowskiego filozofa, polega nieautentyczność – słabość wnętrza człowieka w obecnej dobie? Nie znajdziemy w zbiorze esejów jakiejś jednolitej próby charakterystyki współczesności. Ale parę jej znaczących elementów można wyczytać między wierszami.

Człowiek współczesny porażony głęboką egzystencjalną niepewnością domaga się dowodów na to, aby być dobrym. Dobro może być wcielane w czyn dopiero wtedy, gdy stanie się moje, przywłaszczone, zawładnięte. Rację bytu ma tylko to, co da się uzasadnić. Dzieje się tak dlatego, ponieważ współczesność cechuje „pojmowanie egzystencji człowieka jako biznesu, jako inwestycji mającej przynieść zysk (…) Człowiek jako człowiek interesu nie może ryzykować bez dostatecznych gwarancji. On chce mieć pewność”.  Z tej perspektywy niemal niemożliwa jest postawa radykalnego zaufania, bez którego z kolei trudno nawiązywać głębokie relacje międzyludzkie i trudno zdobyć się na bez-interesowność – jako podstawowy warunek bycia dobrym.

Dzisiaj „żyjemy w czasach szczególnego bałwochwalstwa: być na ustach wszystkich”. Kult bycia widzianym, podziwianym, oklaskiwanym i zaakceptowanym przez publiczność, odsłania jedynie głód miłości. Ta nowa ideologia jest tylko miernym ekwiwalentem autentycznej relacji. Człowiek szukający nieustannie potwierdzenia własnej wartości przekształca się w medialno-ekonomiczny towar, zapominając często o swojej godności. Skutkiem tego musi się atrakcyjnie prezentować. Nie chodzi więc o to, jak być dzielnym etycznie, ale jak się dobrze sprzedać. Nawet w disneyowskich wersjach  baśni Andersena o Syrence przemilcza się jej podstawowe pragnienie: jak zdobyć nieśmiertelną duszę. Bo dzisiaj nie liczy się w księciu to, czy ma duszę, czy nie, lecz ile posiada „włości”.   

Ale najbardziej zastanawiające okazało się dla mnie inne spostrzeżenie Filka. Jego zdaniem najpoważniejszym znakiem zmierzchu cywilizacji europejskiej jest rozpowszechniająca się w ekspresowym tempie tendencja do życia w pojedynkę. „Mężczyzna żyjący bez kobiety i kobieta żyjąca bez mężczyzny”. W samej tylko Wielkiej Brytanii żyje dzisiaj ok. 11 mln singli, ludzi, którzy często z wyboru unikają zaangażowania w budowanie trwałych relacji, wymawiając się pracą, karierą, czy rzekomym poczuciem szczęścia w samotności. Kryzys dotyka także wiele małżeństw, które świadomie nie decydują się na zrodzenie potomstwa, sądząc, że najpierw trzeba się dobrze urządzić, wyposażyć, zwiedzić kilka krajów itd. Tutaj także działa ta sama logika:  w człowieku nastąpiło jakieś zachwianie fundamentów – świat staje na głowie. Życie nie oznacza przekazywania siebie drugiemu, jednoczenia się we wspólnocie, lecz najpierw korzystanie. Filek uważa, że to właśnie  „pragnienie dziecka, pragnienie potomstwa przynależy do istoty życia, a coraz powszechniejsze „nie chcieć” dzieci jest objawem śmiertelnej choroby cywilizacji”. Ucieczka przed zakładaniem rodziny, strach przed dzieckiem, które bywa postrzegane jako zagrożenie dla własnej kariery czy konieczność „drastycznego” ograniczenia konsumpcji, zmierza nieuchronnie ku katastrofie.

Może nas dziwić, że tego typu teza pada z ust filozofa i to wcale nie chrześcijańskiej proweniencji. Skąd bierze się to przekonanie? Ano stąd, że ostatecznie tylko „miłość kobiety i mężczyzny jest otwieraniem się na inność, uczeniem się inności. Owoc tej miłości, dziecko, jest szansą na wykroczenie poza egoizm we dwoje”.  Filek uważa,  że „człowiek albo świadomie wybiera to, jak żyje, albo bezwiednie przyjmuje jakiś sposób życia, który zostaje mu narzucony. W obu jednak przypadkach jego sposób życia podlega zasadzie odpowiedzialności. Jeśli więc odpowiadam za to, jak żyję, i jeśli to, jak żyję, nie pozostaje bez związku z tym, co dzieje się ze światem, to moja odpowiedzialność za swój sposób bycia i moja odpowiedzialność za świat, w którym żyję i w którym żyć mają następne pokolenia, stanowią jedno”. Nieautentyczność dzisiejszego człowieka wyraża się w radykalnym niezrozumieniu istoty życia, w bezrefleksyjnym i automatycznym przyjmowaniu modeli zachowań i postaw, które kłócą się z wewnętrzną dynamiką bycia człowiekiem. Nieautentyczność to próba zrozumienia człowieka poza relacją z Drugim. Niewątpliwie dla Filka sens życia ludzkiego odsłania się także w pragnieniu zachowania siebie w potomności. Żyję też po to, aby budować lepszą przyszłość dla innych.

Czy Filek proponuje jakieś remedium na tę chorobę? Owszem. Z całości rozważań wybiorę tylko to, co moim zdaniem, zasługuje na szczególną uwagę. Profesor stwierdza, że dzisiaj ludzkość musi skupić swe wysiłki „na doświadczeniu dobra jako doświadczenia podstawowego, elementarnego, co stanowić może podstawę dla wyboru sposobu życia”. Przełamanie radykalnej etycznej niepewności człowieka polega „przede wszystkim na osobistym byciu dobrym, a nie na racjonalnym dowiedzeniu, że powinno się być dobrym”. Etyk z UJ głosi, że „człowiek może dzisiaj więcej, toteż nie może spokojnie wszystkiego pozostawiać Opatrzności Bożej. Sam musi podjąć odpowiedzialność, ryzyko odpowiedzialności”. A odpowiedzialność ta nie jest wywiedziona z próżni. Zakorzenia się w ludzkiej wolności, która często zapomina, że jest wolnością zależną, dialogiczną, żywą relacją, wzajemnym związaniem, a nie samowolą. Wolność oznacza „możliwość wyboru”, ale także „możliwość bycia wybranym”. Źródłem odpowiedzialności jest więc wolność posiadająca w sobie pewną miarę, miarę, którą jest drugi człowiek.

Należy też pogłębić rozumienie ludzkiej seksualności, która nie może być postrzegana jako narzędzie do uzyskiwania łatwej przyjemności. Rozkosz seksualna różni się zasadniczo od przyjemności. Jest ona „sposobem, w jaki nie-będący dopraszają się na świat”. Płciowość ściśle łączy się z płodzeniem, a płodzenie to akt twórczości, akt na poły mistyczny, który w pełni dochodzi do głosu w relacji między mężczyzną a kobietą. Rodzenie niemożliwe jest ani w związkach homoseksualnych ani w przelotnych, krótkotrwałych więziach.

Człowiek ocali więc swoją przyszłość i samego siebie jeśli na nowo zrozumie konieczność budowania domu w tym świecie. Ale nie chodzi tutaj o budynek, lecz bardziej o wspólnotę,  która umożliwia „życie wewnętrzne” i jest warunkiem oraz początkiem ludzkiej aktywności. Dom budujemy na ziemi wtedy, gdy przyjmujemy do siebie innego człowieka. A radykalnie innym dla mężczyzny może być tylko kobieta.

Czy ta diagnoza współczesności jest trafna? Odpowiedź na to pytanie pozostawiam czytelnikowi. Tym samym zachęcam do osobistej lektury. Styl i język Filka jest bardzo przystępny, potoczysty, prosty, zwłaszcza, że nie mamy tutaj do czynienia z  traktatami filozoficznymi, lecz raczej z esejami, publikowanymi wcześniej w czasopismach, które można uznać za impulsy do refleksji. Artykuły są w dużej mierze osobistym świadectwem, co szczególnie dzisiaj pociąga. Zaletą tego zbioru tekstów jest także to, że nie stanowią one jakiejś zwartej całości. Można dowolnie wybierać sobie poszczególne rozdziały, stosownie do własnych zainteresowań, pytań i poszukiwań. Myślę, że każdy odnajdzie w nim właściwy pokarm dla swego ducha, niezależnie od tego, czy zetknął się z filozofią, czy nie. Bo każdy, kto żyje, prędzej czy później musi stanąć twarzą w twarz z pytaniami o cel, sens i jakość swego życia. A ta książka – jak busola-  może mu pomóc w znalezieniu osobistych odpowiedzi.

Dodaj komentarz

Rozmowy z Filkiem

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code