Być rodzicem

Macierzyństwo – pierwsze kroki

Spread the love

Macierzyństwo – pierwsze kroki

Paulina

Macierzyństwo to jeden z tematów, o którym chciałabym pisać w Bliskich i Dalekich.

Jestem w 8 tygodniu ciąży. Zanim się dowiedziałam, temat ten istniał dla mnie z innej perspektywy: jako dla dziecka swojej mamy i taty, dla córki. Zamierzałam więc pisać jedynie o rodzicach. Teraz jest inaczej. Sama będę – już jestem – matką.

Poniższe słowa są próbą spisania tego, co czułam i czuję odkąd się o tym dowiedziałam. Dzieląc się własnym doświadczeniem, chcę pokazać jak złożony jest to stan i jak dużej wrażliwości potrzeba by zrozumieć tu kobietę.
Chcę napisać o nieoczywistości tego wydarzenia. Podobnie jak wówczas, gdy wychodziłam za mąż, także teraz zderzyłam się z epatowaniem młodych kobiet hasłami: ‘przepełnia cię bezbrzeżna radość, to najpiękniejsze momenty twojego życia’ itp. Oczywiście i one są obecne, ale ani nie jako jedyne, ani jako dominujące. A przecież atmosfera szczęśliwości wylewa się z reakcji i gestów bliskich, przyjaciół… Chciałabym pokazać, że macierzyństwo – już na początku, gdy stawia się pierwsze kroki, a płaski brzuch nikomu nie daje do myślenia – to nie jest beztroska radość, ciepła idylla.

Przyjście na świat dziecka to dla mnie Wydarzenie. Pamiętam jak byłam niedawno u kuzyna, któremu 3 tygodnie wcześniej urodziła się pierwsza córeczka. Trzymałam ją w ramionach i ogarniało mnie wtedy poczucie jakiegoś głębokiego sensu rzeczywistości, którego nie umiałam nazwać (Sama nie wiedziałam jeszcze, że jestem w ciąży). Przytulałam małego człowieka, który nie bardzo reagował na moje spojrzenie i głos, wydawał się raczej nieobecny, jeszcze niewiele rozumiejący (choć czułam że coś rozumie i bardzo chciałam na chwilę znaleźć się w jego świecie). A jednak nic nie mogło konkurować z jej kruchą obecnością – retransmisja zdobycia złotego medalu w Atenach przez naszych kajakarzy, którą właśnie pokazywała TV wydawała się czymś banalnym i nie na miejscu. Moją całą uwagę pochłaniała mała Julia. A ja czułam, że to było dobre. Te chwile pozwalają mi zrozumieć zaabsorbowanie matek swoimi dziećmi, które, gdy nie przybiera charakteru nadopiekuńczości, jest może właśnie wyrazem zadziwienia tym cudem życia.

Ale tak nie dzieje się zawsze. Wiadomość, iż zostanę matką była dla mnie niespodzianką. Ucieszyłam się, gdy lekarka podczas badania USG powiedziała mi: jest pani w ciąży. (Cieszyło mnie też, że powiedziała to z uśmiechem, czuć było jej spontaniczną radość). Wracałam do domu jakoś odmieniona, ciesząc się z każdego kroku, tego, co widzę dookoła (a przecież nic na zewnątrz się nie zmieniło) – a powodem tego była świadomość, iż noszę w sobie nowe życie, małego człowieka. Mój mąż, Piotr, gdy się dowiedział – był szczęśliwy.
Ale już wieczorem tego samego dnia ogarnęły mnie obawy, które wydawać się mogą zabawne: ‘ja z brzuchem? nie jestem przygotowana, ja nie wiem jak to się robi’. Taki stan trwał kilka dni i pogłębiał się. Wyczuwałam, iż wiele zależy tu od mojego p r z y j ę c i a dziecka – całej wielkiej zmiany w życiu, która przyszła nieoczekiwanie, jakoś z zewnątrz, nie ze mnie. Przyjęcia macierzyństwa, rodziny, którą zaczęliśmy tworzyć, ale też dolegliwości ciążowych, zmian wyglądu, innego postrzegania mnie przez ludzi. Wszystkiego tego, czego jeszcze nawet nie przeczuwałam. Jakbym miała powiedzieć ‘ t a k ’ wszystkiemu, co przyjdzie.

Wiem teraz, iż ogromną rolę odgrywa tu najbliższa osoba, dla mnie mój mąż. To od niego, choć tego nie wiedziałam w pełni i nie mówiłam, oczekiwałam wsparcia. Także wyjaśnienia mi ‘co tu się wydarzyło i co znaczy dla mnie’. Częściowo są to wymagania, których nie da się spełnić, bo każdy – i on także – staje wobec pewnych pytań, na które nie zna odpowiedzi. Rzecz więc w tym, by zgodzić się iść, a nie wiesz dokąd.
Do tego dochodzą zmiany jakie mają miejsce w organizmie matki (burza hormonów!), a które mogą być przyczyną nawet depresji. Jesteś załamana, a zupełnie nie wiesz, dlaczego: nic się złego nie wydarzyło.

W tych pierwszych dniach czułam ciche i stałe wsparcie Boga. Wiedziałam, że jest ze mną. I że będzie. Ta Obecność mówiła mi, że to, co się dzieje jest dobre, że On tego pragnie i chce mi pomóc. Nieoczekiwana i wspaniała była też pomoc Maryi – czułam, że ta Matka jest ze mną by mnie przeprowadzić przez ten trudny czas. Ta świadomość Obecności bożej była dla mnie dużym wzmocnieniem i jakby znakiem, że to, co się dzieje jest dobre, że to jest to, co miało się stać. Czułam żal, gdy ta szczególna Bliskość Boga cichła, bo ja czułam się silniejsza i można było mnie ‘zostawić’.

Teraz rozpoczął się już 8 tydzień mojej ciąży. Czuję się bardzo dobrze i nawet niepokoi mnie ten brak zwyczajnych objawów: żadnych nudności, bólu. Ostatnio pojawiający się ucisk pleców cieszy, bo potwierdza -tak, jestem w ciąży. Może to dziwne, co mówię, bo ktoś chciałby, aby silny instynkt macierzyński i błogosławieństwo stanu prowadziły mnie pewnie tą ścieżką, wyganiając wątpliwości i lęki. A ja przeciwnie: zmagam się z tym, że trudno jest myśleć o swoim dziecku, gdy ma ono wielkość ziarenka grochu i nijak nie mogę odczuć go w swym ciele. Tak, ja sama zdziwiłam się, że cielesność okazała się tak istotna dla naszych relacji. I wiem już, że wspaniałe są te chwile, gdy matka widzi na ekranie obraz dziecka, gdy słyszy jego tętno, i gdy wreszcie dostanie od niego kopniaka!
I cudowna jest też świadomość, że bije mu serce odkąd skończyło 21… dzień, że wszystkie organy ma już ukształtowane a na małych palcach swoje własne linie papilarne. I że słyszy mnie. Swoją mamę.

Paulina

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code