Teksty

Wolność liberała

Spread the love

Wolność liberała

Dominik Ciołek SI

To, czy państwo będzie dawało obywatelom szeroki katalog wolności, czy ledwie prawo do istnienia, zależy od przyjętej koncepcji człowieka. W demokracjach obecna jest silna wiara w możliwości jednostki, jej ukierunkowanie na poszukiwanie i realizację dobra. Jest to wiara w indywiduum, ale także i w społeczność. Większość parlamentarna jest wyrazem obiektywizacji przekonań i podniesienia rangi słuszności decyzji. Ja mogę się mylić, mój sąsiad też, ale czy może mylić się naród, który wypowiedział się w sposób wolny?

O wolności mówi się wiele. W niemalże każdym kontekście, od makroekonomii, przez mechanikę kwantową, aż po mistykę spekulatywną. Reklama firmy produkującej materiały izolacyjne 3M mówi o taśmie, która raz na zawsze odbiera połączonym elementom wolność. W świadomości potocznej funkcjonuje prosty obraz wolności rozumianej jako brak przymusu. Rzadziej spotyka się koncept bardziej złożony, w którym dodaje się element pozytywny wolności do działania. Idąc dalej wyliczamy – popełniając grzech subiektywizmu – co najmniej cztery wolności i sposoby jej pojmowania: wolność negatywną „od”, pozytywną „ku”, wolność jako oryginalność i jako nieokreśloność. Pod którą z nich chrześcijanin podpisuje się najczęściej? Czy nie zachodzi między nim konflikt, uzasadniający szczyptę sceptycyzmu wobec prób ich równouprawnienia?

Sam wiesz, co dobre

Takie jest z grubsza rzecz biorąc credo liberałów. Inne ważne przykazanie mówi, że wolność jest pierwszą cnotą i warunkuje występowanie innych rodzajów dóbr. Zatem wystarczy dać człowiekowi wolność, czyli stworzyć warunki do jej uprawiania, by on samodzielnie wybrał drogę doskonalenia optymalną dla jego indywiduum. Filozoficzny spór o naturę człowieka pozostaje nierozstrzygnięty. Kto miał rację, Hobbes dla którego człowiek człowiekowi wilkiem, czy Rousseau i jego wciąż żywy mit szczęśliwego dzikusa, istoty dobrej, bo nieskażonej złem cywilizacji. Nie jest to wyłącznie spór akademików. Gołym okiem widać w historii jego konsekwencje. To, czy państwo będzie dawało obywatelom szeroki katalog wolności, czy ledwie prawo do istnienia, zależy od przyjętej koncepcji człowieka. W demokracjach obecna jest silna wiara w możliwości jednostki, jej ukierunkowanie na poszukiwanie i realizację dobra. Jest to wiara w indywiduum, ale także i w społeczność. Większość parlamentarna jest wyrazem obiektywizacji przekonań i podniesienia rangi słuszności decyzji. Ja mogę się mylić, mój sąsiad też, ale czy może mylić się naród, który wypowiedział się w sposób wolny? Wiara w dobro człowieka posiada istotne w praktyce założenie, że w bilansie sukcesów i porażek, przeważają te pierwsze. Warto więc próbować.

Dążenie do doskonałości spotyka się z zarzutem egocentryzmu, a nawet egoizmu. Trudno byłoby budować wolne i sprawnie funkcjonujące społeczeństwo w oparciu o zbiór jednostek skupionych na własnym interesie. Odpieranie zarzutu rozpoczął Adam Smith udowadniając, że troska o siebie nie oznacza zaniedbania dobra wspólnego. Kiedy piekarz piecze chleb z najwyższej jakości mąki, to chce sprzedać produkt dobrej jakości, wiedząc, że kiepski towar szybko przegra w konkurencji z lepszym. Przecież każdy chce kupować rzeczy dobre i po korzystnych cenach. Oczywiście Smith mówi tu o uczciwej konkurencji, a zatem produkcja chleba z taniego surowca, podrasowanego z zewnątrz efektownymi dodatkami, to już inna historia.

Liberalna wiara w człowieka idzie dalej. Kiedy mówi o źle funkcjonującym społeczeństwie, będzie upatrywać przyczynę nie w jednostkach, ale w instytucjach. Gros utrapień pochodzi ze skrępowania wolnej inicjatywy, uniformizacji i centralnego sterowania. Stąd blisko do recepty na rozwiązanie wszelkich problemów. Jest nią liberalne państwo i społeczeństwo. Wystarczy dać obywatelom maksimum wolności i zredukować państwo do roli nocnego stróża. Jego zadaniem pozostanie gwarantowanie zewnętrznego i wewnętrznego bezpieczeństwa oraz czuwanie nad tworzeniem i przestrzeganiem prawa.

Kryzys optymizmu

Realizacja wiary w człowieka i państwo liberalne – jej polityczną aktualizację, miały być receptą na szczęście ludzkości. Herbert Spencer przekonywał, że ekspansja wolnego społeczeństwa spowoduje zanik wojen. Nastanie era pokoju, ponieważ wojna przestanie się opłacać. W perspektywie silnego racjonalizmu doktryny liberalnej, wojna była zjawiskiem z gruntu nonsensownym. Sam mechanizm rywalizacji, powszechny w przyrodzie i kulturze, miałby przejść radykalną transformację z postaci militarnej na ekonomiczną, co miało mieć zasadnicze znaczenie dla poziomu życia społeczeństw. Argumentowano równie prosto jak przekonująco: komu będzie chciało się walczyć, kiedy w domu i w zagrodzie każdy będzie miał wszystko czego pragnie? Z tego powodu kluczową rolę w tworzeniu cywilizacji pokoju przypisywano rozwojowi ekonomicznemu. Pozostawał jednak jeden problem: jak zainicjować społeczeństwo liberalne? Pojmowane jako samopodtrzymujący się homeostat, potrzebowało jedynie zmyślnego rozruchu. Dalsze jego funkcjonowanie było czymś oczywistym. Nie sposób było oprzeć się zasadności projektu liberalnego. Przekonanie o jego wysokich walorach czyniło go wizją uniwersalną, skierowaną do całej ludzkości. Oświeceniowa „misyjność” wynikała z pewności posiadania skarbu, którym należy dzielić się z nieoświeconymi, którzy dotąd nie wiedzą, na co ich stać.

Dwa europejskie totalitaryzmy i dwie wojny światowe podważyły optymizm wiary w jednostkę i nieomylność programu liberalnego. Dość szybko poradzono sobie z komunizmem. Od początku traktowano go jako coś obcego, właściwego kulturze azjatyckiej. Być może należałoby wyjaśniać zwycięstwo bolszewików używając innych kategorii, właściwych cywilizacjom wschodu. Unik wobec pytania o komunizm nie mógł być zastosowany wobec pytania o faszyzm. Dlaczego faszyzm i to w sercu Europy, w społeczeństwie wykształconym i posiadającym wysoką kulturę? Zwycięstwo faszyzmu, szczególnie w Niemczech, miało być efektem liberalizmu i jego nadmiernej tolerancji. Nikt na początku nie traktował Hitlera poważnie, a uśpiona duchem wyrozumiałości czujność pozwoliła dyktatorowi na w pełni demokratyczne objęcie władzy. Diagnoza przedstawiona przez Fromma w „Ucieczce od wolności” mówi o Niemcach cierpiących na chorobę liberalizmu: hipertolerancję. Niesprostanie wymogom demokracji i odrzucenie Republiki Weimarskiej, zadecydowały o niemieckiej ucieczce od wolności ku fałszywemu – jak się okazało – bezpieczeństwu.  

Powojenna odnowa

Na pytanie: dlaczego faszym, nie udzielono jednoznacznej odpowiedzi. Różne szkoły zarysowały mniej lub bardziej przekonujące perspektywy interpretacyjne. Jednak z wciąż żywym optymizmem wypatrywano nadziei w wiośnie narodów. Lata 50 i 60-te XX wieku, to rozpad imperiów kolonialnych i powstanie licznych państw. Stając przed wyborem ustroju politycznego mogły wybierać zasadniczo między wersjami socjalizmu bądź kapitalizmu. Dla liberałów wybór narzucał się sam i nie pozostawiał większych wątpliwości. Odrodzenia się optymistycznej wiary w samouzasadnienie państwa i społeczeństwa liberalnego nie powstrzymał fakt, iż często wybierano socjalizm.

Dynamiczny rozwój gospodarczy, który nastąpił w Europie zachodniej po II wojnie światowej, doczekał się interpretacji w duchu „zwycięskiej porażki”. Podkreślano, że wojna jakkolwiek była doświadczeniem traumatycznym, które poddało w wątpliwość wiele liberalnych i demokratycznych dogmatów, to jednak dała początek rewolucji naukowo-technicznej. Rozwój cywilizacji przemysłowej wykreował nowe społeczeństwo industrialne i wiara w człowieka odżyła na nowo. Dokonujący się postęp cywilizacyjny miał potwierdzać słuszność starego liberalnego założenia o nadrzędności wolności, tyle tylko, że dla opisu rzeczywistości potrzebowano nowych, bardziej adekwatnych kategorii.

Tłumaczono, iż faszyzm pojawił się tam, gdzie państwo nie radziło sobie z problemami ekonomicznymi, a zatem rozwój gospodarczy jest warunkiem sine qua non powstania społeczeństwa liberalnego. Bez zapewnienia minimalnego poziomu dobrobytu ludzie rezygnują z wolności i demokracji na rzecz postulatów równości, pełnego zatrudnienia i interwencjonizmu państwowego. Sukces ekonomiczny jest niezbędny i kształtuje warunki dla rozwoju świadomości, która rozumie i ceni wolność. Człowiek żyjący w dostatku pragnie wolności, by w pełni cieszyć się tym, co posiada. Walczący o byt, bez skrupułów sprzedaje swoją wolność za pracę.

Prosperita dwudziestu powojennych lat unaoczniła słuszność tezy J.K. Galbraitha, że w społeczeństwie liberalnym zanika nędza, a wraz z nią konflikty, także wewnętrzne. Inaczej wygląda spór pomiędzy posiadaczem kilku domów i posiadaczem jednego, a posiadaczem mieszkania i bezdomnym. Na nowo odkryto ekonomię, a w szczególności jej część opisującą rozwój gospodarki państwowej. Zrozumiano, iż wzrost ekonomiczny nie jest grą o sumie zerowej, w której wzbogacenie się jednej grupy społeczeństwa skutkuje wzrostem ubóstwa drugiej. Oznaczało to, że ciastka wystarczy dla wszystkich, ponieważ jego rozmiar rośnie jak nigdy dotąd. Klasa średnia i najbiedniejsi winni wspierać rozwój prawa stwarzającego optymalne warunki dla bogacenia się elit, które tworząc nowe miejsca pracy, podnoszą tym samym poziom życia całego społeczeństwa. Było to przekroczenie głoszącego nieuchronność wojen Rubikonu maltuzjańskiego pesymizmu. Jeżeli liczba ludności powiększa się w przyroście geometrycznym, a dóbr konsumpcyjnych przybywa w przyroście arytmetycznym, to naturalną rzeczą są cykliczne konflikty, które na pewien czas zbliżają ramiona obu charakterystyk. Rewolucja techniczna dezaktualizując tezę Malthusa stworzyła nowy problem napędzania konsumpcji na produkowane dobra.

Człowiek liberalny to człowiek decyzji. Codzienne podejmowanie mnóstwa wyborów, począwszy od tych najprostszych: co kupić, do tych najbardziej kluczowych odnoszących się do wyboru sposobu życia, posadziły jednostkę w ławie szkoły wolnych decyzji. Dobrobyt nie tylko pacyfikował konflikty, ale, tworząc coraz to nowe dobra, uczynił z podejmowania wyborów cenną umiejętność. Nieobecność konfliktów oznaczała również zanik ekstremistycznych ideologii o posmaku utopijnym, jawiących się w trudnych warunkach jako kusząca alternatywa. Pokojowy rozwój był rozkwitem społeczeństw wolnych, patrzących na świat bez czerwonego, brunatnego czy zielonego filtru ideologii. Wolność oznaczała szeroki dostęp do solidnej edukacji. Wykształcenie miało być obok dobrobytu, kluczowym czynnikiem stymulującym rozwój społeczeństwa liberalnego, w którym panuje kult racjonalizmu i przesyconego scjentyzmem myślenia. Upowszechnienie edukacji skutkowało zapanowaniem jasnych i czytelnych reguł weryfikacji awansów na stanowiska publiczne. Polityka miała być strefą, do której wstęp uzyskuje się dzięki zasługom i sprawdzonym kompetencjom. Mentalność klanowa i dziedziczenie stanowisk stawały się egzemplum irracjonalizmu i degeneracji epoki różnej maści totalizmów.

Destylacja wolności

Wolność liberalna inkorporowała sferę moralności mnożąc standardy moralne. Isaiah Berlin rozwinął ten wątek wskazując na bogactwo ludzkich doświadczeń, które potwierdza konfliktowość norm etycznych. Niemożność ich pogodzenia, w sensie zsyntetyzowania i hierarchicznego uporządkowania, bynajmniej nie oznacza stoczenia się w moralny relatywizm. Istnieje uniwersalne minimum – wartości dzielone przez ludzi wszystkich kultur. Berlin na podstawie potocznych obserwacji zauważył, że mówiąc o wolności najczęściej łączymy ją z takimi wartościami jak równość, sprawiedliwość, obowiązek, demokracja. Tak silne ukontekstowienie wolności prowadzi do mylenia jej z warunkami, w których jest realizowana. Przedkładając wolność negatywną „od” nad wolność pozytywną, wskazuje na ideologiczny balast tej drugiej. Wbudowana w wielkie systemy religijne i filozoficzne odgrywała w nich rolę pośrednią jako niezbędny, ale wciąż tylko warunek służący aktualizacji większego dobra, którym był określony kształt ładu społecznego. Inaczej mówiąc była to wolność „uwarunkowana”: człowiek był wolny jedynie wtedy, gdy opowiadał się za danym system wartości lub projektem społecznym. Natomiast wolność negatywna była wolnością czystą, wydestylowaną od imperatywu określonego wyboru. W ten sposób mogła być rozumiana jako podstawa każdej innej wolności, istota wszystkich wolności, jako wolność jako taka. W społeczno-politycznej perspektywie apologetyka wolności pozytywnej mogła prowadzić do stosowania przymusu uzasadnionego realizacją większego dobra, zdefiniowanego przez grupę sprawującą władzę. Wymowne przykłady totalitaryzmów, które łańcuchami prowadziły ludzkość ku szczęściu, posługiwały się logiką poświęcania szczęścia jednostki dla szczęścia ogółu, rozumianego jako naród, klasa społeczna bądź rasa. W rozumowaniu Berlina, kryło się przekonanie o obiektywnym charakterze błędów polityki społecznej i praktyki wolności. Wina miała leżeć poza jednostką, w sferze instytucjonalnej. Jednostka nadal pozostawała tabu, istotą nietykalną, której nieszczęścia generowało źle urządzone otoczenie. Już wkrótce liberalne rozumienie wolności i jej zagrożeń zostanie poddane krytyce ze strony swych odwiecznych adwersarzy, konserwatystów a potem socjalistów.

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code